"W Auschwitz Richard Baer był panem życia i śmierci - zwalisty facet w lśniącym czystością mundurze SS, który - jak zeznali świadkowie - wrzeszczał, wydając rozkazy w obozie. Komendant stał na rampie, gdy w 1944 r. przyjeżdżały pociągi z Żydami" - pisze Klaus Wiegrefe w najnowszym wydaniu gazety. Dziennikarz przeanalizował na nowo dokumenty z niemieckich archiwów.

Reklama

Podczas zatrzymania w grudniu 1960 r. były komendant sprawiał "żałosne wrażenie". Nie stawiał oporu, gdy prokurator i dwóch policjantów prowadziło go do samochodu " zanotował prokurator.

Latami pracował u wnuka Bismarcka

Od 1946 r. były sturmbannfuehrer SS pracował pod fałszywym nazwiskiem Karl Neumann w administracji leśnej kierowanej przez Ottona von Bismarcka – wnuka kanclerza Rzeszy Niemieckiej w latach 1871-1890.

Reklama

Do dziś nie wiadomo, czy Bismarck znał prawdziwą tożsamość swojego pracownika. Ani on, ani Baer nigdy tego nie wyjaśnili. "Der Spiegel" przypomniał, że Bismarck był od 1933 r. członkiem partii Hitlera NSDAP, a od 1953 r. piastował z ramienia chadeckiej CDU mandat w Bundestagu. Baer miał być główną postacią procesu załogi Auschwitz w 1963 r., jednak zmarł przed jego rozpoczęciem.

Cukiernik komendantem Auschwitz

Reklama

Wiegrefe opisuje szczegółowo obie postaci i ich drogę do narodowego socjalizmu. W przypadku Otto von Bismarcka - jednego z najbogatszych Niemców - zwraca uwagę na jego nieufny stosunek do demokracji. W 1932 r. niemiecki arystokrata poznał Hitlera, który zrobił na nim - jak pisał do matki - "wspaniałe wrażenie". Otto i jego brat Gottfried nawiązali bliskie relacje z czołowymi nazistami - Heinrichem Himmlerem, Josephem Goebbelsem i Hermannem Goeringiem. Jako dyplomata wygłaszał płomienne przemówienia, w których wychwalał Trzecią Rzeszę. W 1940 r. w nagrodę został zastępcą ambasadora na placówce w Rzymie. Później popadł w niełaskę i został odwołany.

Baer, z wykształcenia cukiernik, przyłączył się do SS w 1932 r. Wraz z kolegami, którzy później objęli kluczowe stanowiska w obozach koncentracyjnych, spędzał czas na bójkach z przeciwnikami Hitlera. Po przejęciu władzy przez nazistów przeszedł szkolenie w obozie Dachau, a następnie kontynuował karierę w Oranienburgu, Buchenwaldzie i Neuengamme. Po wybuchu wojny służył we Francji i na froncie wschodnim. W lipcu 1944 r. Baer zastąpił Rudolfa Hoessa na stanowisku komendanta obozu Auschwitz-Birkenau, gdzie dowodził liczącą 4000 osób załogą. „Troszczył się o to, aby nigdy nie zabrakło cyklonu B” – czytamy w „Spieglu”.

Baer uciekł do Turyngii

Na początku 1945 r., gdy Armia Czerwona zbliżała się do Auschwitz, Baer przeniósł się do Turyngii, gdzie objął dowództwo obozu Mittelbau-Dora. Po zakończeniu wojny przeprowadził się w okolice Hamburga. 6 stycznia 1946 r. zgłosił się pod fałszywym nazwiskiem do kierowanej przez Bismarcka administracji lasów.

„Der Spiegel” zaznacza, że ekipa pracownicza składała się z kilkudziesięciu osób, które Bismarck trzymał krótko. Rzecznik rodziny Bismarcków twierdzi, że w archiwum nie ma teczki Baera. Redakcja tygodnika podkreśliła, że rodzina odmówiła dostępu do dokumentów, twierdząc, że sama zleciła wybranym historykom wyjaśnienie sprawy.

Wydał go leśniczy

"Wielu Niemców pragnęło w latach 50. końca rozliczeń" - pisze Wiegrefe. Dopiero działalność prokuratora generalnego Fritza Bauera przyniosła zmianę w podejściu do ścigania zbrodniarzy. W grudniu 1960 r. Bauer ogłosił nagrodę w wysokości 10 tys. marek –-równowartość półtorarocznej pensji - za informacje o byłym komendancie. W odpowiedzi do prokuratury napłynęły setki wskazówek. Decydującą informację przekazał leśniczy, który przez pewien czas był szefem Baera i rozpoznał go na zdjęciach.

Podczas przesłuchań Baer odrzucił wszystkie zarzuty. Nie byłem antysemitą - zapewniał, dodając, że nie miał nic wspólnego z gazowaniem więźniów. Zmarł w 1963 r. na zawał serca.