Chłopi, mieszkańcy miast, oficerowie Armii Czerwonej, członkowie partii, a nawet rodzina dyktatora... W państwie terroru nikt nie mógł czuć się bezpieczny. Spirala krwawych represji miała jedno źródło - Józefa Stalina otoczonego grupą lojalnych pomagierów.
Nikt nie wiedział z góry, co Stalin uczyni i jak się zachowa - zarówno wobec zwolenników politycznych, jak i wobec przyjaciół i krewnych. Na tej niepewności i nieprzewidywalności kolejnych posunięć i decyzji opierał się system stalinowskiego despotyzmu. Stalin kazał mordować nawet swoich bliskich krewnych. Stanisław Redens, który był jednym z najważniejszych oficerów NKWD i mężem szwagierki Stalina, Anny Alliłujewej, został na polecenie wodza zamordowany bez wiadomego powodu (...) Władza absolutna Stalina wyrosła z bezgranicznych rozmiarów terroru. Kiedy funkcjonariusze urzędnicy donosili na siebie nawzajem i z lęku tracili zdrowie, Stalin mógł odgrywać rolę pana życia i śmierci każdego obywatela - pisze m.in. Baberowski.
Książka niemieckiego historyka pozwala na nowo odczytać przyczyny stalinowskich zbrodni. Nie brakuje w niej także wstrząsających opisów terroru, przed którym drżał każdy obywatel sowieckiego imperium.
Stalin był brutalnym mordercą, który stopniowo nasilał skalę represji, ponieważ każde bezprawie rodziło następny gwałt. Jeśli ktoś raz trafił do więzienia, gdzie poddawano go okrutnym torturom, miał nikłą szansę powrotu na wolność, ponieważ, gdyby przeżył, stałby się żywym znakiem stalinowskiego okrucieństwa, przypominając dyktatorowi, że istnieją ludzie, którzy nigdy nie zapomną jak z nimi postąpiono. Stalin nie zapominał nigdy, więc zakładał, że i inni odczuwają tak jak on. W jego ojczyźnie, ktoś kto zabił, musiał liczyć się z tym, że krewni krewni ofiary zemszczą się na nim. Sprawca mógł uniknąć krwawych porachunków tylko wówczas, gdy zabił wszystkich krewnych ofiary (...) Nie inaczej wyobrażał sobie Stalin sposób traktowania wrogów ludu i ich krewnych. Zwycięzca nie może żyć w spokoju, jeśli nie zabije pokonanych, miał powiedzieć Czyngis-chan. Zdanie to podkreślił Stalin w jednej z czytanych przez siebie książek historycznych, a w czerwcu 1937 roku dał przykład takiej logiki myślenia, kiedy kazał rozstrzelać nie tylko ścisłych współpracowników szefa NKWD, Jagody, ale i wszystkich związanych z nim funkcjonariuszy NKWD z obozu pracy w Dmitrowsku. Ich zwłoki musiały zostać ułożone w pobliżu daczy byłego naczelnika NKWD, co miało oznaczać, że klienci muszą dzielić ze swoim patronem zarówno radości i cierpienie - czytamy w książce Baberowskiego.
Joerg Baberowski, Stalin.Terror absolutny, Prószyński i S-ka