Żyrafy skubiące liście koron drzew, stada zebr pasących się na sawannie czy galopujące antylopy - takie widoki mogą na zawsze zniknąć z krajobrazu rezerwatu Masai Mara. Od roku 1979 wymarło 95 proc żyraf, liczba guźców zmniejszyła się o 80 proc, a bawolców o 76 proc. Dziś Masajowie na stałe zatrudniają się w turystyce albo zajmują uprawą ziemi. Sawanny, na których do tej pory pasły się zebry i antylopy, zaczęły stopniowo ulegać degradacji przez rozrastające uprawy zbóż i pastwiska zwierząt hodowlanych. Nielegalne tereny rolnicze wdzierają się w głąb chronionego obszaru, liczącego 1,5 tys. kilometrów kwadratowych. Coraz więcej Masajów żyje też z kłusownictwa.
"Jeśli nic nie zrobimy, coraz więcej ludzi ludzi będzie się osiedlać w tych stronach, a zwierzęta będą ginąć jeszcze szybciej" - dodaje Ogutu. Koyiaki, jedna z miejscowości znajdujących się na obrzeżach rezerwatu, w latach 50. ubiegłego wieku była małą wioseczką liczącą 44 chaty - dziś domów jest tam 2,5 tysiąca.
Sytuacja, którą opisaliśmy w naszym badaniu, rysuje bardzo ponury obraz i wymaga szybkiej i zdecydowanej rekcji, jeśli chcemy uchronić ten bezcenny krajobraz przed katastrofą." - mówi jeden z autorów badania, Joseph Ogutu z.
Masai Mara jest jednym z najsłynniejszych afrykańskich rezerwatów. Łączy się z większym chronionym kompleksem, Parkiem Narodowym Serengeti, leżącym w Tanzanii. Jednak to właśnie tutaj skupiają się najbardziej atrakcyjne elementy tamtejszego ekosystemu. Przez Masai Mara przechodzi jesienny szlak migracyjny 2 mln antylop.