O tym, że w sieci jest ciasno i wszystko działa jak "zamulone", wie każdy, kto próbował ściągnąć coś większego niż pocztę ze skrzynki. Coraz więcej jest urządzeń elektronicznych ssących łącza jak wściekłe wampiry. Światowa sieć doczołgała się do stanu przedzawałowego. "Internet zbliża się do granic swoich możliwości" - uważa Yoshihiro Onishi z japońskiego resortu komunikacji. I niestety ma rację.
Według niego, nowa sieć będzie potrzebna w 2020 roku. Jak zwykle w takich sytuacjach, to dane szacunkowe. Pliki, jakie użytkownicy przesyłają sobie przez internet, są coraz większe. Najlepiej widać to w przypadku filmów. Przeciętny posiadacz maca czy peceta i sieci z kablówki nawet nie próbuje dziś zrzucać obrazów płyt HD DVD czy Blu-raya, bo to samobójstwo. Internet w wersji 2 mógłby to ułatwić i pozwolić sieci pociągnąć w miarę sprawnie jeszcze kilkadziesiąt lat.
W USA od 1996 roku naukowcy z konsorcjum Internet2, naukowo-akademickiego projektu budowy supersieci, dopieszczają swoje dziecko - szkieletową sieć "Abilene", której ostateczna wersja miałaby zostać uruchomiona w 2012 roku. Prędkości na niej przekraczałyby 10Gb/s. Japonia, nieco opóźniona, chce podobne prędkości osiągnąć do 2020 roku. Najchętniej sama, bez pomocy USA.
Internet się dusi. Jeżeli nie wszczepimy mu by-passu, umrze do 2020 roku - twierdzą władze Japonii. Tamtejsze Ministerstwo Komunikacji ogłosiło właśnie plan przestawienia całego ruchu danych, krążących po japońskich łączach, na szybsze. Europa i USA zrozumiały to już dawno. Nad własnym projektem pracują już od 12 lat.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama