Punkt A. "Wypadek" został oczywiście wyreżyserowany. Od rana trwały na wyznaczonym miejscu przygotowania: ekipa w strojach robotników udawała, że rozbudowywuje drogę, inspektorzy CBA zrobili samochodowy sztuczny tłok, wreszcie kierowca - mistrz trików - sfingował kraksę.

Reklama

Punkt B. Rzekomo poszkodowany w "wypadku" minister Ziobro jedzie do przychodni.

Punkt C. "Rannym" zajmuje się ("przez przypadek") lekarz, którego niedawno CBA zatrzymało za korupcję - ale wypuściło, bo nie znalazło dowodów.

Punkt D... No, właśnie, tu się operacja "Minister" posypała. Bo tak: Ziobro, niby to połamany, coś tam stęka, ma zaszyte w ciele liczne dyktafony, a w zapalniczce, plombie i w długopisie - kamery. Lekarz pochyla się nad nim, rozpoznaje Ziobrę... I, niestety, po prostu leczy.

To skądinąd krzepiące, że nawet ludzie PiS mogą liczyć na dobre traktowanie przez służbę zdrowia. Ale że diabli wzięli dobre ujęcie, które byłoby jak znalazł do kolejnej reklamówki PiS, to trochę żal. CBA znowu zawiodło - jeśli chcecie znać moje zdanie.