Dzisiejszy beznadziejnie słaby złoty nie jest narzędziem suwerenności i już nigdy się nim nie stanie. Bo jest beznadziejnie i nieodwracalnie słaby, nie w sensie swojego aktualnego przeliczenia na dolara czy euro, ale w takim sensie, że każdy może nim grać, że nie jest przewidywalny, nie utrzymuje swojej wartości, jego wartość - obojętnie, czy rynek walutowy gra na wzmocnienie złotego czy na jego osłabienie - nie ma nic wspólnego z kondycją polskiej gospodarki. Taki złoty jest dla polskiej suwerenności gospodarczej, społecznej, politycznej podstawowym zagrożeniem.

Reklama

Polski biznes, a w ślad za nim polski rynek pracy i polskie społeczeństwo, nie mogą przetrwać bez stabilnej i przewidywalnej waluty. A złoty taką walutą nie jest, ani stać się nie może - oczywiście, o ile polska gospodarka i polska waluta nie powrócą do wymarzonego przez Kaczyńskich stanu suwerennej autarkii.

Narzędziem polskiej suwerenności byłaby skuteczna polityka europejska, gdyby cała polska klasa polityczna potrafiła ją prowadzić. Narzędziem polskiej suwernności byłaby wspólna walka PO, PiS, SLD i PSL o adekwatny do siły Polski jako przyszłego członka strefy euro wpływ na jej politykę monetarną i gospodarczą. Ale takiego konsensusu i takiej współpracy z udziałem PiS nie będzie, na co dowodem jest proponowane przez PiS pytanie referendalne. Jarosław Kaczyński jest świadomym populistą, co w tym wypadku dało efekt w postaci zerwania europejskiego konsensusu polskiej polityki przez jedną z dwóch najsilniejszych w Polsce partii politycznych, dysponującą jednym z dwóch największych elektoratów. To dokładnie taka sama sytuacja, jak samobójczy podział ukraińskiej klasy politycznej, z której część chce się wyrwać z pod kurateli Moskwy i włączyć w struktury Zachodu, a część jest temu bezwzględnie przeciwna.

Jarosław Kaczyński absolutnie świadomie uczynił ze złotego, z jednego z najsłabszych papierów spekulacyjnych na globalnym rynku, fałszywy sztandar polskiej suwerennośći. Nie dlatego, że potrafi przywrócić złotemu "suwerenną siłę", bo waluta o tak słabym potencjale, broniona samodzielnie przez tak słabe w skali globalnej gospodarkę i państwo, obronić się nie da.

Reklama

Kaczyński wymachuje złotym jak sztandarem, bo wie, że dla znacznej części jego elektoratu - z elektoratem radiomaryjnym na czele - złoty to jeden z ostatnich sztandarów zrozumiałych. Zatem bracia Kaczyńscy, Michał Kamiński, Paweł Kowal czy Jacek Kurski będą z uporem insynuować, że chęć wejścia do strefy euro to wyprzedaż polskiej suwerenności.

Propozycja PiS sprzed paru dosłownie dni, aby wraz z PO pracować nad realistyczną ścieżką dojścia Polski do euro, okazała się w kontekście dzisiejszego politycznego wyboru Jarosława Kaczyńskiego tylko mydleniem oczu. Proponowane przez PiS pytanie referendalne, gdzie złotówka oznacza narzędzie suwerennej polityki, a przyjęcie euro ma być z owej "suwerenności" rezygnacją, jest tego całkowitym, stuprocentowym, potwierdzeniem.