Ma do tego zostać zaprzęgnięty ZUS, KRUS, Narodowy Fundusz Zdrowia, urzędy pracy, samorządy, a nawet dostawcy energii i usług telekomunikacyjnych. Wszystkie zastrzeżone dane, dotyczące każdego z nas, za jednym naciśnięciem klawisza pojawią się na ekranie komputera jakiegoś ministra, dyrektora departamentu czy innego faceta kapeluszu nasuniętym na oczy. ZUS, który nie daje sobie rady z emeryturami, KRUS, który nie potrafi zbilansować wydatków i wpływów, Narodowy Fundusz Zdrowia, który nie potrafi utrzymać szpitali i przychodni - wszystkie te żałośnie zacofane instytucje staną się częścią hipernowoczesnej sieci, służącej inwigilowaniu własnego społeczeństwa.

Reklama

Polscy politycy w międzypartyjnych wojnach wykorzystują każdy hak, polskie służby specjalne przeciekają jak sito. Dlatego fakt, że dostaną do ręki informacje o naszym zdrowiu i chorobach, o stosunkach małżeńskich i pozamałżeńskich, o spłaconych i niespłaconych kredytach... wcale mnie nie cieszy. Ziobro nosił szefowi swojej partii poufne dane z prowadzonych przed siebie śledztw. Treści telefonicznych podsłuchów czy dane z bilingów swobodnie wypływają do polityków i mediów. Dlatego polskie państwo i polska klasa polityczna - w stanie, w jakim się dzisiaj znajdują - po prostu nie powinny mieć nieograniczonego dostępu do "danych wrażliwych" wszystkich polskich obywateli. Bo nie tylko, że nie są najpewniejszą z instytucji publicznych w Polsce, ale często są najsłabszym ogniwem.

Parę lat temu PiS postanowił sprawić sobie podobną zabawkę. Sięgnął do ZUS-u, postanowił zajrzeć do archiwów zawierających dane o naszych chorobach, profilu psychologicznym itp. Media i opozycja podniosły wtedy niebywałą wrzawę. Wrzawa była słuszna, a PiS był za słaby, żeby swój pomysł zrealizować. Dzisiaj za dokończenie tego pomysłu zabiera się PO.

Partia liberalna próbuje wprowadzić w życie projekt inwigilacji obywateli bardziej ambitny, niż tego próbowała większość rządów w Europie Zachodniej. Tam nawet "wojna z terrorem" nie wydała prywatności obywateli aż do tego stopnia w ręce państwa. Nie mamy zachodnich autostrad, nie stać nas na in vitro, a nawet na znieczulenie przy porodach, powszechna służba zdrowia obejmuje powszechnie tylko tych, którzy zapłacą za zabieg, albo go dożyją... Wiele obszarów naszego państwa pozostaje zawstydzająco zacofanych. Ale system inwigilacji obywatela będziemy mieli tak nowoczesny, jak u Orwella.

Ale czy to jest rzeczywiście nowoczesność, czy jeszcze jeden dowód zacofania? W większości krajów Europy Zachdoniej takiej ustawy o inwigilacji obywateli jednak nie dałoby się uchwalić.Tam żaden Ziobro ani żaden Czuma nie dostaną całej naszej prywatności na tacy, za jednym naciśnięciem klawisza.