IPN musi być neutralny, a przede wszystkim skupiony - tak jak mówi ustawa - na upamiętnianiu, badaniu wysiłków narodu polskiego na rzecz wywalczenia i przywrócenia niepodległości. Dalej mówi się w zapisach tej ustawy o ściganiu zbrodni stalinowskich i hitlerowskich. Choć to nie jest neutralność, bo przecież część społeczeństwa uważa, że komunizm nie był zły.

Zauważam w pracy instytutu bardzo dużą przemianę na rzecz upowszechniania pozytywnych działań. To się stało w związku z tym, że PiS tak spaprał ustawę lustracyjną, że właściwie teraz IPN nie ma czym się zajmować, jeśli chodzi o sprawy dotyczące lustracji. Uważam, że IPN teraz realizuje moje wyobrażenie. W końcu mówi się o ludziach, którzy wpisali się w dzieło budowy niepodległego państwa, walczyli o swobody religijne i społeczne. IPN wyjaśnia tajemnice, np. sprawę gen. Sikorskiego. Jest dużo publikacji instytutu, które są pomocą w nauczaniu w szkołach.

Uważam, że IPN jako instytut naukowy ma prawo badać, ale wszyscy w instytucie są Polakami i powinni wpisywać swoje prace w polską rację stanu. Sprawa Lecha Wałęsy nie powinna być flagową działalnością instytutu. Znam od podszewki sprawę związaną z Wałęsą. W publikacjach na jego temat dokonane zostało przeniesienie rzeczywistości komunistycznej do wyobrażeń współczesnego wolnego Polaka. To tak, jakby obyczajowe zagadnienia dnia dzisiejszego przeniesiono do czasów średniowiecza. Wtedy każdy z dzisiejszych kobiet i mężczyzn byłby palony na stosie. Tu zastosowano taką metodę.

Mimo tego wszystkiego IPN jest potrzebny Polsce, ale powinien pamiętać, że działa za pieniądze podatników.