Katarzyna Skrzydłowska-Kalukin: Co czuje córka Alicji Tysiąc, kiedy słyszy w telewizji, w radiu, widzi w gazetach i w internecie batalie o to, czy jej matka miała prawo jej nie chcieć?
Czesław Michalczyk: Mam nadzieję, że ona tego nie słyszy. To jest małe dziecko, ma teraz siedem lat, myślę, że rodzina izoluje ją od telewizji i internetu. Myślę, że ta dziewczynka sama nie ma dostępu do tych informacji.
To byłby cud, gdyby nie miała. Przecież dyskusje na temat jej matki są wszechobecne. Co może się stać, jeśli jednak coś usłyszy albo zobaczy?
To dziewczynka, która dopiero uczy się pisać i czytać. Porozmawiajmy najpierw o dorosłych, którzy debatują o aborcji. O dorosłych, którzy są rozwinięci intelektualnie, psychicznie, często autorytetach życia publicznego. Kiedy wchodzi temat aborcji, nawet oni nie potrafią wyłączyć emocji. Emocjonalnie stają po jednej z dwóch stron barykady.
A teraz wróćmy do dziecka, którego psychika dopiero się rozwija, które nawet nie potrafi pojąć, co to jest ciąża, a już zupełnie, co to aborcja. I teraz wyobraźmy sobie, że ono dowiaduje się, ża ta dyskusja o aborcji dotyczy jego samego. Powtarzam. Tę dziewczynkę wszelkimi sposobami trzeba chronić. Na to trzeba położyć największy nacisk. Bo ona absolutnie nie jest w stanie zrozumieć tej sytuacji.
Pan naprawdę wierzy, że to możliwe? Nawet jeśli rodzina wyłączy telewizor, są przecież sąsiedzi. Mało znamy historii o życzliwych sąsiadach, którzy informowali maleńkie dzieci, że są adoptowane, bo im się taka sytuacja nie mieściła w głowach? A co dopiero taka głośna i kontrowersyjna sprawa?
To prawda, sam znam takie przypadki. I nawet dorośli, którzy dowiadują się, że są adoptowani, nie potrafią sobie z tym poradzić. Nie dociera do nich, że ktoś ich chciał i adoptował, tylko że ktoś ich nie chciał i oddał. I nie umieją się z tym pogodzić. Z tym, że byli niechciani przez kogoś takiego jak rodzice. To trauma oddanych. Mam pacjentów, których z tego trzeba wyprowadzać. Tu wyłącza się rozumienie i włączają emocje. Nawet u dorosłych. A co dopiero u dziecka! Córka pani Alicji Tysiąc też nie byłaby teraz w stanie zrozumieć, co chciała zrobić matka. Nie byłaby w stanie być stroną w tej sprawie. Zareagowałaby wyłącznie emocjonalnie.
A za kilka lat? Kiedyś może jej wpaść w ręce stara gazeta, ktoś może jej powiedzieć.
To oczywiście tak głośna sprawa, że nie ma możliwości, że do tej dziewczynki nigdy nie dotrze. Alicja Tysiąc mówiła, że będzie to dziecku wyjaśniała. Czy jej się uda, to zależy od relacji z małą, od tego, czy jest w stanie intelektualnie przekazać córce, że chodziło jej o własną podmiotowość, a nie o nią. I od tego, czy będzie jej umiała przekazać, że ją kocha.
Wróćmy jednak do dzisiejszych czasów. Ta dziewczynka ma siedem lat, więc chodzi do szkoły. Istnieje taka możliwość, że dzieci powiedzą jej: mama cię nie chciała. Albo: mama nieźle na tobie zarobiła. Albo: twoja matka chciała cię zabić...
Nie. To nie może się zdarzyć, bo to by była katastrofa. Wierzę, że to się nie stanie. Pozostaje tylko nadzieja.
Na czym polegałaby ta katastrofa?
Jak powiedziałem, ta dziewczynka nie jest w stanie zrozumieć motywów matki. Jest na to za mała. Odbierze to wyłącznie emocjonalnie. To może być trauma na całe życie. Konsekwencją takiej traumy może być utrata zaufania do matki, negowanie jej. Dziecko chce być kochane, potrzebne. Jeżeli skonfrontuje się z sytuacją, że jego życie jest przypadkowe, że miało go nie być, to jest to bardzo poważna sytuacja.
Co może więc zrobić matka, jeśli do tego dojdzie?
Jedyne, co można teraz zrobić, to dać jej dużo miłości. Jedyna szczepionka to zapewnienie, że matka ją kocha. Tylko miłość matki może ją uchronić przed traumą.
Do czego można porównać to, co ta dziewczynka mogłaby poczuć, gdyby dotarły do niej jakieś informacje?
Byłam niechciana to najgorsza rzecz, jaką można usłyszeć, jeśli chodzi o relacje z rodzicami. To determinuje całe nasze życie w przyszłości. Stąd bierze się brak poczucia wartości, bezpieczeństwa, nieumiejętność kochania innych. To najczęstsze problemy u niechcianych ludzi. A tu może wyglądać to tak: zaniedbanie lekarzy sprawiło, że żyję. Jak się z tym pogodzić?
A czy córka Alicji Tysiąc może być kiedyś, kiedy dorośnie i będzie w stanie coś zrozumieć, dumna z matki?
Oczywiście. Zależy to od tego, co jej matka da. Jeśli dziecko dobrze poczuje swoją podmiotowość, dostanie dobrą bazę, czyli miłość i wsparcie, to może uważać, że to, co zrobiła matka, to coś bardzo ważnego. Że matka miała misję. Jednak, w którą stronę to pójdzie, co poczuje w przyszłości ta dziewczynka, to wróżenie z fusów. Nie da się tego przewidzieć.
Może Alicja Tysiąc nie powinna była mieszać do tego córki? Poczekać, aż podrośnie?
Tego nie możemy oceniać. Gdyby poczekała, nic by nie wskórała. Jednak to prawda, dzieci nie wolno mieszać do dyskusji dorosłych. To niedopuszczalne. Jeżeli dorośli spierają się o coś, dzieci muszą być od tych sporów bezpieczne. I mam nadzieję, że Alicja Tysiąc zadbała, żeby jej córka była bezpieczna od jej sporu.
Drogie Czytelniczki!
Jeżeli stanęłyście przed podobnym dylematem jak Alicja Tysiąc, opiszcie swoje doświadczenia i historie.
E-maile prosimy przysyłać na adres:
opinie@dziennik.pl