Prof. Staniszkis była pytana m.in. o to, czy przyczyną porażki w referendum mogło być zbytnie zaangażowanie się PiS w inicjatywę samorządowców.
Tutaj jest dylemat czy bez PiS udałoby się uzyskać taką frekwencję? Może należało to zrobić subtelniej, przez apele samorządowców i pojawienie się Jarosława Kaczyńskiego tylko na moment z apelem o wzięcie udziału w głosowaniu? Trudno stwierdzić, która strategia zapewniłaby lepszą frekwencję. Może, gdyby PiS wysunął jako swojego kandydata Czesława Bieleckiego, który w poprzednich wyborach w Warszawie jako kandydat niezależny z poparciem PiS, praktycznie bez żadnej pomocy uzyskał ponad 20 procent? On teraz jako jedyny podnosił problem obszarów biedy i budownictwa socjalnego w stolicy podczas, gdy prof. Gliński mówił o stateczku do Kazimierza. Tak naprawdę ważniejsze są jednak inne mechanizmy, które zaważyły - mówi prof. Staniszkis.
Jakie to mechanizmy?
Kiedy się spojrzy na mapę dzielnic, kto jak głosował, można postawić hipotezę o wpływie upartyjnienia państwa. To ten czynnik łączy zależność pokoleniową od kredytów i strach wiążący się ze stanowiskiem Donalda Tuska, że udział w referendum jest działaniem antyrządowym. Było to traktowane przez niego jako wystąpienie nie przeciwko prezydentowi stolicy, a rządzącej Platformie. Na mapie widać ten pierścień strachu - stwierdza socjolożka.
Według niej widać w tym przypadku ekonomiczne uzależnienie od władzy. Prof. Staniszkis uważa także, że żyjemy w państwie potencjalnie opresyjnym.
Zostały stworzone odpowiednie mechanizmy. Są badania pokazujące, że w 85 procentach przedsiębiorstw listy płac są zupełnie arbitralne. Nie ma żadnych jasnych reguł, umów zbiorowych czy widełek zależnych od kompetencji lub stanowiska. Skala upartyjnienia administracji jest przeogromna. Sprawa urzędniczki skarbowej z Sosnowca, która objawiła się jako zwolenniczka PiS i została za to ukarana, jest dobrym przykładem - uważa prof. Staniszkis.
Jej zdaniem największym wygranym referendum jest Piotr Guział. Przy tej okazji socjolożka wbija szpilę w partię Jarosława Kaczyńskiego. Według niej PiS nie potrafi wytwarzać poczucia sukcesu, bo lubuje się w przegranych i spiskach.
A prawda jest prosta: każda klęska jest też wygraną, bo przynosi wiedzę, pozwala wyciągnąć wnioski na przyszłość - twierdzi prof. Staniszkis.
Według niej władza sprawowana przez ekipę Donalda Tuska będzie trwała dopóki, dopóty potężne środowiska jak biznes lub Unia Europejska powiedzą dość.
To wydaje się trwałe, bo to jest już rodzaj układu mafijnego. Prawo jest tworzone na potrzeby doraźnych interesów i do tego bardzo nieprofesjonalnie. Ale to ma swoje konsekwencje i przede wszystkim koszta. I to jest coraz bardziej namacalne. Niebieskie oczy Tuska przestają już działać. PiS nie jest jednak jeszcze w świadomości społecznej gotową alternatywą - uważa prof. Jadwiga Staniszkis.