Marta Jarosz: Co to znaczy "pisać jasno"?
Prof. dr hab. Włodzimierz Gruszczyński: Pisać jasno to znaczy pisać tak, żeby odbiorca komunikatu nie musiał poświęcać wiele uwagi na "rozpracowanie" formy przekazu i aby szybko mógł zrozumieć adresowaną do niego treść…
Co praktycznie należy zrobić, żeby stworzyć tekst o takich właściwościach?
Łatwiej byłoby chyba powiedzieć, czego nie należy robić, jeśli chce się pisać jasno… (śmiech)
W porządku, więc przedstawmy to tak, jak Pan Profesor sugeruje.
Odpowiedź na to pytanie wymaga uwzględnienia dwóch problemów - kwestii słownictwa i budowy zdań. Jeśli chodzi o tę pierwszą, czyli o leksykę, to przede wszystkim należy unikać wyrazów obcych, rzadkich, poetyzmów, archaizmów, regionalizmów i słownictwa specjalistycznego. Natomiast odnośnie do struktury zdań, warto pamiętać, że im dłuższe będą zdania i im bardziej skomplikowana ich budowa, tym trudniej będzie zrozumieć tekst.
Słuchając tych rad, mam wrażenie, że gdyby się do nich sumiennie zastosować, to nierzadko oznaczałoby zubożenie tekstu na poziomie stylistycznym. Czy mam rację?
Z pewnością trochę tak, ale tekstów użytkowych, które powinny przede wszystkim być jasne i zrozumiałe dla przeciętnego odbiorcy, nie można mierzyć miarą poetyckiego piękna. Tutaj rządzą inne reguły, których - na co warto zwrócić uwagę - ani trochę nie uczy współczesna szkoła. Przeciwnie: uczniom od najmłodszych klas mówi się, że pisząc wypracowania, powinni skupiać się na szukaniu synonimów, by unikać powtórzeń, rozwijać nawyk wprowadzania peryfraz, używać zdań wielokrotnie złożonych…
To coś złego?
Jeśli mówimy o jasności tekstów pisanych, to tak - te wszystkie zabiegi utrudniają zrozumienie przekazu. Tekst pisany łatwo przyswaja się wtedy, gdy nie ma w nim ogromu zróżnicowanego słownictwa, gdy jest w nim dużo czasowników w formie osobowej, a mało rzeczowników - szczególnie abstrakcyjnych - i gdy zdania są krótkie. Uczniowie polskich szkół uczą się pisać dokładnie odwrotnie, co na pewno nie przyczynia się do rozwoju "kultury jasnego pisania".
Czy Panu zdarza się nie rozumieć tekstów użytkowych, z którymi ma Pan do czynienia?
To zależy od tego, jak zdefiniować rozumienie. W większości wypadów rozumiem adresowany do mnie przekaz, ale są i takie sytuacje, gdy nie radzę sobie z instrukcją użytkowania świeżo zakupionego sprzętu lub długo myślę, zanim zrozumiem, co autor "dzieła", które czytam, miał na myśli.
Czy do powstania Jasnopisu przyczyniła się jakaś sytuacja tego rodzaju?
Nie, nie było takiego impulsu. Moje życie zawodowe tak się jakoś od początku układa, że działam na pograniczu nauk humanistycznych - konkretnie językoznawstwa - i nauk ścisłych - informatyki wykorzystywanej do badań języka. Pewnego dnia jechaliśmy z kolegą pociągiem na konferencję naukową do Poznania i w rozmowie zupełnie spontanicznie stwierdziliśmy, że mamy już do dyspozycji całkiem dużo narzędzi, które można by połączyć i stworzyć efektywny program do oceny jasności tekstu pisanego.
Gdyby miał Pan Profesor jasno wytłumaczyć przeciętnemu odbiorcy, co to jest Jasnopis, to co by Pan powiedział?
Jasnopis to dostępny w Internecie program komputerowy, do którego można wprowadzić tekst i dowiedzieć się, czy jest on napisany zrozumiale. Wynikiem analizy przeprowadzonej przez nasze narzędzie jest ocena w skali od 1 do 7. Jedynka oznacza tekst bardzo prosty, 7 taki, do którego zrozumienia niezbędna jest specjalistyczna wiedza. Trochę żartobliwie mówimy, że "do zrozumienia siódemek potrzebny jest doktorat", ale to tak nie działa, bo jeśli nawet mam stopień naukowy, dajmy na to z politologii, to wcale nie pomaga mi to w zrozumieniu tekstu poświęconego zagadnieniom z chemii, któremu Jasnopis przyzna ocenę siedem. Warto dodać, że Jasnopis jest obecnie dostępny bezpłatnie. Mam nadzieję, że tak będzie również w przyszłości.
Czy można by wysnuć jakieś ogólne twierdzenie na temat tego, jakie teksty są najbardziej niezrozumiałe?
Tak: najtrudniej zrozumieć teksty najbardziej zideologizowane - każdego rodzaju, również prasowe. Jakiś czas temu przeprowadzono nawet na ten temat badania polskich gazet codziennych i okazało się, że do najtrudniejszych w odbiorze należały teksty publikowane w "Naszym Dzienniku".
Kto i do jakich celów może używać Jasnopisu?
W zasadzie każdy może z niego skorzystać, ale to oczywiste, że nie każdy będzie miał taką potrzebę. Ogólne założenie jest takie, żeby do stosowania go zachęcać przedstawicieli najróżniejszych instytucji, które na co dzień zajmują się tworzeniem tekstów użytkowych - urzędników państwowych, dziennikarzy, specjalistów odpowiedzialnych w firmach za komunikację z klientem i wielu, wielu innych.
Czy Pańskim zdaniem oni wszyscy mają problem z tworzeniem "treści przyjaznych odbiorcy"?
Zdecydowanie tak. Zjawisko tzw. pisania do znajomych, czyli przeceniania kompetencji komunikacyjnych odbiorcy, jest powszechne. Ci wszyscy ludzie, których wymieniłem, mają zwykle dobre wykształcenie, pracują z tekstem i o wiele lepiej niż przeciętny Kowalski radzą sobie zarówno z kodowaniem, jak i dekodowaniem myśli wyrażanych na papierze. Oni zupełnie nie biorą pod uwagę tego, że ledwo połowa polskiego społeczeństwa ma wykształcenie średnie. Zdecydowana większość to wciąż ludzie, którzy bardzo wcześnie zakończyli edukację. Warto też pamiętać, że badania dowodzą, iż 10 procent całej populacji ludzkiej to osoby z różnymi dysfunkcjami komunikacyjnymi. Wystarczy zliczyć to wszystko, żeby uświadomić sobie, jak wielu adresatów tekstów użytkowych nie jest w stanie ich zrozumieć.
A taki właśnie przeciętny Kowalski - czy on może do czegoś wykorzystać Jasnopis?
Tak, jak najbardziej. Jeśli na przykład korzystając z instrukcji obsługi jakiegoś przedmiotu, spowoduje jego uszkodzenie lub - nie daj Boże –- stanie mu się krzywda, a będzie przekonany, że zrobił wszystko tak, jak mu kazano, to może poddać treść instrukcji ocenie Jasnopisu. Jeśli okaże się, że program uzna tekst za wybitnie trudny, to całkiem możliwe, że w przyszłości będzie to można wykorzystać jako podstawę do dochodzenia odszkodowania na drodze sądowej lub szeroko pojętego porozumienia z firmą. Tak to funkcjonuje już w wielu krajach i życzyłbym sobie, aby i u nas scenariusz życia Jasnopisu rozwinął się między innymi właśnie w takim kierunku.
Myśli Pan Profesor, że jest na to szansa?
Tak, biorąc pod uwagę, że Jasnopisem żywo interesuje się między innymi Rzecznik Praw Obywatelskich. Blisko jedna trzecia spraw, które trafiają na jego biurko, to efekt tego, że ludzie nie rozumieją pism urzędowych, które do nich docierają. Za tym niezrozumieniem kryją się prawdziwe tragedie, a często w chwili, gdy poznaje się ich przyczyny, niewiele można już pomóc. To poważny problem, który jednak dałoby się rozwiązać, wprowadzając określone regulacje prawne - na przykład takie jak w Stanach Zjednoczonych. Tam wymagane jest sprawdzenie treści dokumentów rozsyłanych do obywateli pod kątem jasności i zrozumiałości.
Czy w Polsce ktoś już myśli w ten sposób?
Zainteresowanie Jasnopisem jest naprawdę duże. Co warte podkreślenia: prezentowaliśmy go urzędnikom Rządowego Centrum Legislacji, Kancelarii Sejmu i innych ważnych instytucji użyteczności publicznej na ich wyraźną prośbę. To oni szukali kontaktu z nami i prosili o zapoznanie ich z programem. Spotykamy się też z zainteresowaniem ze strony urzędników administracji lokalnej. To dobry znak.
Czy Jasnopis sugeruje, jakie zmiany w tekście można wprowadzić, aby stał się łatwiejszy w odbiorze, czy tylko określa stopień jego trudności?
Ogólnie rzecz biorąc, nasze narzędzie nie podpowiada zmian, tylko pokazuje - mówiąc obrazowo - co jest trudne. Podkreśla na przykład wyrazy, które utrudniają odbiór treści. W niektórych przypadkach po najechaniu kursorem na podkreślenie, program zasugeruje synonim, w innych - nie. To kwestia zastosowanych przez nas rozwiązań technicznych i wykorzystywanych zasobów leksykalnych - z punktu widzenia użytkownika to raczej mało przydatne informacje. O wiele ważniejsza wydaje mi się ta, że wprowadzając do Jasnopisu tekst, można określić to, dla jakiego odbiorcy ma być on zrozumiały. W zależności od tych ustawień ta sama treść może być różnie oceniona.
Jakie kryteria oceny tekstu są brane pod uwagę w Jasnopisie? Innymi słowy - żeby było jaśniej - co sprawdza Jasnopis w czasie, gdy użytkownik przekazuje mu do oceny tekst i czeka na wynik?
Dokonuje wielu obliczeń, analiz i przekształceń. Między innymi sprowadza wyrazy do formy hasłowej i ocenia ich długość. Te, które mają cztery sylaby lub więcej, są uznawane za potencjalnie trudne. Rozpoznaje części mowy i ocenia stosunek liczby czasowników do rzeczowników - im więcej tych pierwszych, tym tekst jest łatwiejszy. Oblicza też długość zdań - dłuższe niż 20-wyrazowe utrudniają rozumienie. Zlicza rzeczowniki abstrakcyjne - im więcej ich w tekście, tym jest on mniej zrozumiały. I wreszcie: określa długość tzw. łańcuchów dopełniaczowych, czyli fraz typu wujek brata ciotecznego siostry mamy mojej babci - te konstrukcje są wyjątkowo trudne w rozumieniu.
Całkiem dużo się tam dzieje… Jak długo trwa oczekiwanie na wynik tych procesów?
To zależy od aktualnego obciążenia serwera. Zdarza się, że analiza może potrwać nawet kilkadziesiąt sekund. Mamy świadomość, że dla użytkownika to bardzo długo. Na razie narzędzie działa na serwerze przewidzianym jedynie na potrzeby prowadzonych przez nas badań, a nie na potrzeby serwisu, z którego jednocześnie korzystać może nawet kilka tysięcy użytkowników. Chwilowo nie możemy zaoferować nic lepszego. Mamy jednak nadzieję, że to się zmieni.
Czy dostają Państwo jakieś oznaki zainteresowania Jasnopisem z, nazwijmy to, rynku komercyjnego?
Tak, interesują się nami na przykład firmy ubezpieczeniowe. Latem jeden z banków chciał, abyśmy przebudowali mu cały model komunikacji z klientem. Ostatecznie do tego nie doszło, bo po pierwsze oczekiwane terminy realizacji zadania były dla nas niewykonalne, a po drugie, do 15 grudnia o losach Jasnopisu decydowało Narodowe Centrum Nauki, które przyznało grant na jego stworzenie. Teraz, kiedy to się już zmieniło, możemy rozpocząć nowe działania i na pewno będziemy próbowali rozwijać, a także ulepszać "życie Jasnopisu".
Dziękuję za rozmowę i życzę, aby Państwa scenariusz na życie Jasnopisu stał się rzeczywistością.