Trzeba mieć na uwadze zdrowie i życie zarówno wyborców, jak i członków organów wyborczych. Należy wprowadzać specjalne metody głosowania, a głosowanie korespondencyjne jest najprostsze do wprowadzenia. Byłoby najlepsze, aby Polacy mogli zdecydować, czy chcą głosować osobiście w lokalu wyborczym, czy też korespondencyjnie - podkreśla szef PKW.

Reklama

Panie Przewodniczący, czy przeprowadzenie wyborów 10 maja – w tradycyjnej formie lub w wyłącznie korespondencyjnej – jest możliwe do zrealizowania?

Sylwester Marciniak: Jestem realistą. Trzeba mieć na uwadze, że mamy dziś 30 kwietnia, a więc do dnia zaplanowanego głosowania pozostało 10 dni. Natomiast stan prawny jest taki, że zawieszone zostały pewne czynności wyborcze związane z przeprowadzeniem wyborów w sposób tradycyjny w lokalach wyborczych, a z drugiej strony przepisy o przeprowadzeniu wyborów wyłącznie w formie korespondencyjnej jeszcze nie obowiązują, a ich proces legislacyjny niestety zakończy się najprawdopodobniej dopiero 7 maja, a więc na 3 dni przed wyborami. Natomiast do wykonania, oprócz trudnej i odpowiedzialnej pracy pracowników operatora pocztowego, my czyli PKW, KBW, komisarze - mamy ogromną liczbę zadań, w szczególności trzeba powołać gminne komisje wyborcze, ustalić szczegółowy tryb ich pracy, uchwalić wytyczne, przeszkolić jej członków.

W Senacie trwają prace nad ustawą ws. głosowania korespondencyjnego. Jakie zastrzeżenia ma Pan tej ustawy?

Gdyby nie było stanu epidemii, zdecydowanie byłbym przeciwnikiem wyłącznego głosowania korespondencyjnego w wyborach prezydenckich. Natomiast w czasach szczególnych, jakie teraz mamy, w okresie pandemii, trzeba mieć na uwadze zdrowie i życie zarówno wyborców, jak i członków organów wyborczych i należy wprowadzać specjalne metody głosowania, a głosowanie korespondencyjne jest najprostsze do wprowadzenia. Skoro nie wprowadzono stanu nadzwyczajnego, demokracja wymaga przeprowadzenia wyborów. Jednakże byłoby najlepsze, by Polacy mieli wybór i to niezależnie od stanu zdrowia czy też wieku, aby mogli zdecydować, czy chcą głosować osobiście w lokalu wyborczym, czy też korespondencyjnie.

We wtorek mówił Pan, że odnośnie ustawy z 6 kwietnia jest tyle zastrzeżeń, że może "nie udać się przeprowadzić wolnych wyborów"? Co miał Pan na myśli?

Reklama

Nie uda się w pełnym zakresie. Z uwagi na trudności techniczne i organizacyjne. W obliczu braku przepisów. Z uwagi na brak porozumienia wśród sił politycznych, by jak powtarzam – w szczególnej sytuacji podjąć szczególne działania. Do takiego wniosku doszedłem przysłuchując się dyskusji w trakcie posiedzenia komisji senackich i braku chęci porozumienia w sprawach wyborczych. Trzeba zauważyć, że po upływie terminu zgłaszania kandydatów już w dniu 27 marca, Państwowa Komisja Wyborcza zwróciła się z apelem do wszystkich organów władzy i administracji publicznej oraz wszystkich komitetów wyborczych o konieczne współdziałanie w sprawach organizacji i przeprowadzenia wyborów z uwzględnieniem zarówno zdrowia i życia wyborców, jak i co niezwykle ważne – dla dobra Rzeczypospolitej Polskiej. Zresztą tę prośbę ponowiliśmy w dniu 9 kwietnia. Niestety nie spotkało się to z odpowiednim odzewem. A mamy sytuację dotąd niespotykaną. Bezwzględnie powinniśmy się wznieść ponad partykularne interesy.

Jakie trudności dostrzega Pan w związku z obecną sytuacją: niepewnością przepisów wyborczych na półtora tygodnia przed wyborami?

W obecnej sytuacji trzeba jednoznacznie podkreślić, że różne organy w tych trudnych czasach mają obowiązek stosowania przepisów i realizacji nałożonych zadań. Kwestia ta jednoznacznie ujęta jest także w Kodeksie dobrej praktyki w sprawach wyborczych (Komisji weneckiej), gdzie stwierdzono, że prawo wyborcze winno zawierać artykuł zobowiązujący władze (wszystkich szczebli) do zabezpieczenia potrzeb i żądań komisji wyborczych. Różne ministerstwa i inne organy administracyjne, burmistrzowie i pracownicy miejscy winni być kierowani do pomocy administracji wyborczej w realizacji czynności administracyjnych i logistycznych w przygotowaniu i przeprowadzeniu wyborów. Mogą oni mieć powierzone przygotowania i prowadzenie rejestru wyborców, kart do głosowania, urn wyborczych, urzędowych pieczęci i innego niezbędnego materiału, jak również ustalenia składowania, rozdziału i ochrony. W naszych przepisach jest to również uwzględnione, w szczególności w art. 156 i 186 Kodeksu wyborczego oraz art. 8 ustawy o samorządzie gminnym.

Co powinni zrobić w tej sytuacji senatorowie, posłowie, rząd?

W tej sytuacji wszyscy powinni działać dla dobra wspólnego. Warto w tym miejscu wskazać na art. 1 Konstytucji, który stanowi, że Rzeczpospolita Polska jest dobrem wspólnym wszystkich obywateli. Nie może być tak, że jedni działają może zbyt szybko, a drudzy zbyt wolno. Niedawno obchodziliśmy stulecie pierwszych wyborów po odzyskaniu niepodległości. Wówczas nasi przodkowie mimo olbrzymich trudności logistycznych, mimo panującej epidemii hiszpanki, ale przy zgodzie wszystkich sił politycznych zorganizowali wybory i to przy dużej frekwencji. Jeśli jest zgoda, udaje się wszystko. A wybory to ogromne przedsięwzięcie, zaangażowanych musi być mnóstwo osób. I wszystkim powinno zależeć, żeby te wybory dla dobra kraju przeprowadzić.

Czy możliwa jest zmiana terminu wyborów na 17 lub 23 maja? Takie rozwiązanie przewiduje ustawa, nad którą pracuje teraz Senat. Czy jest ono zgodne z prawem?

Zgodnie z Konstytucją wybory Prezydenta RP zarządza Marszałek Sejmu na dzień wolny od pracy, przypadający nie wcześniej niż na 100 dni i nie później niż na 75 dni przed upływem kadencji urzędującego prezydenta. Biorąc pod uwagę, że kadencja kończy się 6 sierpnia, to okres ten biegnie od 29 kwietnia do 23 maja. Czy jest możliwa zmiana terminu głosowania z wyznaczonego dotychczas na inny w powyższym okresie, mogę jedynie powiedzieć, że dotychczas nie było takiej sytuacji przy wyborach prezydenta. Chociaż w ostatnim okresie daty głosowania w wyborach przedterminowych burmistrzów i wójtów oraz uzupełniających radnych, z powodu epidemii ulegały przesunięciu i nie dotarły do Komisji informacje o zgłoszeniu protestów wyborczych z tego powodu.

Co w sytuacji, w której ustawa ws. głosowania korespondencyjnego zostanie odrzucona przez Senat, a następnie stanowisko Senatu podzieli Sejm? Jak wtedy wyglądałyby wybory? Co z drukiem kart wyborczych, co z obsadą komisji wyborczych?

W przypadku, gdyby przepisy ustawy o głosowaniu korespondencyjnym nie weszły w życie, możliwe jest przeprowadzenie wyborów prezydenckich, lecz trzeba błyskawicznie uchylić przepis (art.102 ustawy Dz.U. poz.695) dotyczący niestosowania szeregu przepisów kodeksu wyborczego, dotyczący między innymi wydawania zaświadczeń o prawie do głosowania, głosowania przez pełnomocnika, czy też głosowania korespondencyjnego w brzmieniu dotychczasowym (a więc oprócz niepełnosprawnych także uprawnieni powyżej 60 lat czy też podlegający kwarantannie). Wybory w zasadzie przebiegałyby jak zwykle, lecz z uwagi na epidemię musiałyby być zastosowane specjalne środki dotyczące ochrony zdrowia wyborców, jak i członków komisji wyborczych, tak jak chociażby ostatnio przy uzupełniających wyborach samorządowych. Przy druku kart wyborczych uwzględnić trzeba byłoby koszty i zabezpieczenie. Z kolei na obsadę komisji wyborczych mają większy wpływ komitety wyborcze, a w przypadku braku pełnej obsady, można je uzupełnić spośród zgłaszających się wyborców i mimo rezygnacji niektórych, chętni wciąż się zgłaszają. Trzeba też wskazać, że wybory prezydenckie w Polsce, nie licząc wyborów w Korei Południowej są pierwszymi do przeprowadzenia na świecie w trakcie epidemii, kolejne terminowe to wybory w Stanach Zjednoczonych. Niestety w tym zakresie doskwiera brak jakichkolwiek standardów przeprowadzania wyborów. Jednakże przepisy te musiałby zostać natychmiast przywrócone, gdyż PKW musiałaby mieć czas na przygotowanie kart do głosowania. Jeśli procedura legislacyjna miałaby zakończyć się 7 maja, a wybory odbyć 10 maja, to będzie to niewykonalne.