Posłowie Koalicji Obywatelskiej w minionym tygodniu przeprowadzili kontrolę poselską w związku z mailem Poczty Polskiej do samorządowców z ubiegłego tygodnia o udostępnienie spisu wyborców w ich gminach. Cezary Tomczyk i Sławomir Nitras odwiedzili Kancelarię Premiera, a Jan Grabiec i Zbigniew Konwiński siedzibę zarządu Poczty Polskiej.

Reklama

Kolejny etap kontroli poselskiej w związku z wyborami korespondencyjnymi posłowie Koalicji Obywatelskiej zapowiedzieli we wtorek informując, że zamierzają sprawdzić udział MSWiA, którym kieruje Mariusz Kamiński, w procesie organizacji majowych wyborów prezydenckich.

W czwartek podczas konferencji prasowej posłowie Tomczyk i Kierwiński przedstawili wyniki kontroli w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji oraz w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów.

Reklama

Tomczyk zaprezentował decyzję "Prezesa Rady Ministrów, który zleca Państwowej Wytwórni Papierów Wartościowych oraz MSWiA druk kart do głosowania". - Decyzja jest datowana na 16 kwietnia 2020 r., podczas gdy Państwowa Komisja Wyborcza z druku kart wyborczych została wyłączona dopiero ustawą, którą weszła w życie 18 kwietnia - zauważył poseł KO. Jego zdaniem, "decyzja o druku 30 mln kart wyborczych jest absolutnie bezprawna". - Jest wydana bez ustawy, jest wydana na podstawie wadliwej podstawy prawnej i nie może być stosowana - oświadczył.

Zacytował fragment dokumentu, który mówi, że premier "zleca realizację działań w zakresie przeciwdziałania rozprzestrzenianiu się wirusa". - Jak ma to zapobieganie rozpowszechnianiu się koronawirusa? Jak to się ma w tej decyzji? - pytał poseł. - Otóż Prezes Rady Ministrów poleca wydrukować odpowiednią liczbę kart do głosowania, instrukcji głosowania oraz oświadczeń o osobistym i tajnym oddaniu głosu na karcie do głosowania niezbędnych do przeprowadzenia głosowania korespondencyjnego w wyborach prezydenta RP w roku 2020 - podkreślił Tomczyk. - Ta decyzja jest bez żadnego trybu, bez podstawy prawnej, w czasie kiedy PKW zajmowała się drukiem kart do głosowania - zauważył.

Według Kierwińskiego, "polecanie wydruku kart wyborczych według bliżej nieokreślonego wzoru jednej ze spółek skarbu państwa jest ewidentnym przejawem łamania polskiej Konstytucji oraz Kodeksu karnego jeśli chodzi o przestępstwo przeciwko wyborom".

Reklama

Jak dodał, w trakcie kontroli poselskiej "ministrowie rządu Mateusza Morawieckiego bardzo chętnie odcinali się od tych decyzji". - Podkreślają, że nie mają z tym nic wspólnego, to nie są ich decyzje, a Mateusza Morawieckiego - dodał. - Na sam koniec jedynymi odpowiedzialnymi za tę kwestię będą pracownicy Poczty Polskiej oraz pracownicy PWPW - zaznaczył Kierwiński. Jego zdaniem "Mateusz Morawiecki nie uniknie odpowiedzialności".

Kierwiński poinformował, że w czwartek posłowie KO umówieni są w PWPW na czwarty etap kontroli poselskiej, "aby sprawdzić czy jest jakiekolwiek realne zlecenie realizowane w PWPW dotyczące wydruku kart do głosowania". - To będzie kolejny materiał dowodowy w przestępstwie przeciwko wyborom - zapowiedział. - Będziemy we wszystkich instytucjach, które zajmują się tym procederem, aby zebrać wystarczająco dużo dokumentów, na to, aby pokazać z jak patologicznym systemem mamy do czynienia - poinformował poseł.

Kierwiński odniósł się również do informacji o wycieku kart do głosowania. W czwartek portal RMF24.pl poinformował, że wyciekł pakiet wyborczy, który listonosze mają dostarczać przed prezydenckimi wyborami korespondencyjnymi. Jak ustalili dziennikarze RMF FM, Poczta Polska zawiadomiła o tym Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego.

Według Kierwińskiego fakt, że "jedna z takich kart wyciekła prawdopodobnie od podwykonawcy PWPW, pokazuje z jak skrajnym bałaganem mamy do czynienia". - Niedługo może się okazać, że te karty na rynku się pojawią - dodał. - Jeżeli na 10 dni przed wyborami wyciekła jedna karta, to może się okazać, że tych kart wyciekło tysiące - uważa poseł.

- Jeśli PWPW podzleca ten wydruk do innych podmiotów, podmiotów niepublicznych i to tam będą pakowane te karty, tam będą te pakiety niejako wysyłane, to przecież mamy do czynienia z całkowitym rozszczelnieniem systemu wyborczego - ocenił. Według posła, prywatna firma może wydrukować o tysiąc kart więcej na swój użytek albo o dwa tys. więcej na użytek jakiejś partii politycznej. - Może tymi kartami po prostu obracać - zaznaczył.

Według Kierwińskiego, "do tej pory dobrym standardem był nadzór nad wydrukiem kart wyborczych przez niezależną instytucję". - Jeżeli ten proces został zupełnie rozszczelniony, jeżeli w tym procesie, tak naprawdę, nie ma jednego nadzorcy, który chciałby wziąć odpowiedzialność to będzie dochodziło do masowych fałszerstw - stwierdził.