ARTUR CIECHANOWICZ: Wygląda na to, że wojna gazowa powoli się kończy. Która ze stron zwyciężyła, a która została pokonana?
WADYM KARASIOW*: Nie ma w tym konflikcie jednoznacznego zwycięzcy. Wszyscy stracili. Ale to Ukraina przegrała najbardziej. Przecież jeszcze na początku roku Rosja proponowała nam gaz za 250 dolarów. Teraz jest to 450.

Reklama

Minus 20 procent.
Taka zniżka nie ma wielkiego znaczenia. Właściwie to powinno być tak, że skoro przechodzimy na ceny europejskie za gaz, to powinniśmy też przejść na europejskie opłaty za tranzyt. I dopiero wtedy dogadywać się na temat ewentualnych zniżek.

Julia Tymoszenko podpisała w takim razie umowę niekorzystną dla Ukrainy. Po co? Przecież mogła zerwać rozmowy.
Niestety nie mogła. Wskutek akcji propagandowej Gazpromu i rosyjskich polityków coraz więcej państw w Unii Europejskiej zaczynało przyjmować stanowisko Kremla i traktować Ukrainę jak złodzieja. Dalsze przedłużanie wojny gazowej przyniosłoby nieodwracalne szkody dla wizerunku naszego kraju. Tymoszenko po prostu musiała podpisać porozumienie. Nie miała innego wyjścia.

Z tego wynika, że Rosja odniosła jednoznaczne zwycięstwo.
Poniosła też straty. Po pierwsze straty finansowe. W sytuacji kiedy Gazprom ma poważne kłopoty, podobne konflikty są wyjątkowo odczuwalne. Ale przede wszystkim Rosja po raz kolejny dowiodła, że nie cofnie się przed niczym, żeby osiągnąć założone cele. Jej wizerunek ucierpiał na Zachodzie tak samo jak wizerunek Ukrainy.

Czy Unia Europejska wyciągnie jakieś wnioski z tego konfliktu?
Przede wszystkim UE jest również jednym z przegranych tego sporu. Obnażył on jej słabość i niezdecydowanie.

Unia nie była stroną w sporze. Co miała zrobić?
Mocniej naciskać na Rosję. Ale mam na myśli jeszcze inną słabość. Wspólnota nie była w stanie przyjść z pomocą swoim członkom. To wina systemu gazociągów, które są nastawione na przyjmowanie surowca, ale już nie na jego redystrybucję wewnątrz Unii.

Co teraz powinna zrobić Bruksela?
Pójść po rozum do głowy i zdecydować się na jakąś strategię energetyczną. Albo grać na dywersyfikację dostaw. Albo na alternatywne źródła energii.

Reklama

Wierzy pan, że jest w stanie to zrobić?
Nie. W grę wchodzą za duże pieniądze europejskich koncernów energetycznych i zbyt odmienne interesy polityczne poszczególnych krajów członkowskich. Unia jest za słaba, żeby zrobić coś wbrew Gazpromowi.

* Wadym Karasiow, politolog, dyrektor kijowskiego Instytutu Globalnych Strategii