Do Pawła Zalewskiego, posła partii Polska 2050, nieco skonfundowany wysłałem taki list: "Szanowny Panie, współcześni działacze polityczni uciekają od idei politycznych. Najchętniej to służyliby Polsce, działali na rzecz ludzi czy też (szczególnie w PSL, partii Pana koalicjanta) zajmowali się konkretną pracą. Ale żeby tak prosto z mostu ogłosić Trzecią Drogę? To takie miłe nic, budyń, który możemy wlewać do miseczek o najróżniejszym kształcie... i będzie dobrze. Czy naprawdę skłonni do chodzenia na wybory Polacy muszą dostawać od polityków idee bezkształtne, niedrażniące ucha, miłe – a nie po prostu idee? Czy można zawieszać wielkie projekty wyborcze na niezobowiązujących ogólnikach?". I doszło do rozmowy.

Reklama
Trzecia Droga. Obaj studiowaliśmy historię, to mamy prawo pamiętać, że trzecia droga pozycjonowała się, przepraszam za żargon, między kapitalizmem a socjalizmem, między ZSRR a USA, lewą ręką za prawe ucho...

W późniejszych latach byli jeszcze Blair i Obama, obaj łączyli zachwyt nad prywatną przedsiębiorczością z wrażliwością społeczną.

A przedtem był Juan Domingo Perón, populistyczny, lewicowo-prawicowy dyktator Argentyny. Od Peróna do Kosiniaka-Kamysza i Hołowni...

My nie mamy ambicji populistycznych ani ambicji wymyślania ustroju socjalistyczno-kapitalistycznego. Polska od 18 lat jest w klinczu dwóch koncepcji politycznych. Wynik? Dramatyczny. Olbrzymia polaryzacja, narastające poczucie osamotnienia wielu ludzi, nieufność do instytucji państwa, utrata przekonania, że państwo jest dobrem wspólnym…

Reklama

CZYTAJ WIĘCEJ W "DZIENNIKU GAZECIE PRAWNEJ">>>