Protest władz NSZZ Solidarności domagającej się od PO usunięcia symbolu Solidarności z wyborczej reklamówki zdumiał mnie i zwyczajnie obraził. Tak, nawet nie wkurzył (co było zaledwie pierwszym odruchem), ale obraził. Poczułem się jak człowiek, któremu z domowej biblioteczki ktoś ukradł drogocenna i sentymentalna pamiątkę.

Reklama

Nie mam pretensji do władz dzisiejszej Solidarności, że uczynili ze związku „uliczne ramię” PiS i zadymiarską przybudówkę opozycji. Nie zamierzam także wypominać panu Śniadkowi i jego kolegom - działaczom, że za czasów rządów Jarosława Kaczyńskiego byli jakoś mniej odważni. NSZZ „S” od lat (a właściwie przez cały okres III RP) to nieustanny dramat pomyłek i politycznego szkodnictwa: od sprowokowania upadku rządu Suchockiej po awantury, które osłabiły a w końcu rozbiły AWS. Trudno -to cena politycznego zaangażowania i strategii jaka się wybiera. Liderzy, a może szerzej działacze i sami związkowcy (zwłaszcza, jeśli się na to zgadzają) mają do tego prawo i mam jedynie nadzieję, że sami kiedyś wypija nawarzone przez siebie piwo.

Chodzi mi o coś innego, ważniejszego i chyba mało związkowego: jeśli pan Śniadek, i jego koledzy, a także politycy PiS protestują przeciwko umieszczeniu w reklamówce PO historycznego logo „Solidarności” w kamizelce Garego Coopera z plakatu „W samo południe” to, jako człowiek zaledwie roznoszący ulotki i machający owego 4 czerwca 1989 r na ulicach Krakowa solidarnościowymi flagami chcę jedynie zaprotestować przed próbą ukradzenia i sprywatyzowania narodowego sztandaru chwały, jakim ten znak i to wydarzenie jest, jak sądzę nie tylko dla mnie ale dla milionów Polaków.

Panowie Działacze jestem w stanie zrozumieć was, kiedy robicie burdy na ulicach Warszawy dezorganizując życie tysięcy ludzi. Tłumaczę też sobie (choć z trudem), kiedy w imię politycznego dealu wygadujecie bzdury jakby wasze myślenie nigdy nie było skażone nawet najbardziej elementarną wiedzą ekonomiczną. Boli mnie kiedy milczycie w sytuacji, kiedy wasz historyczny przywódca jest opluwany i niszczony. Zawsze wtedy mówię sobie trudno - to ich wybór.

Ale nie pozwolę sobie odebrać prawa do jedynego symbolu z którego każdy Polak może i powinien być dumny - do znaku i symbolu Solidarności. I kiedy słucham narzekania i protestów związkowych działaczy to wydaje mi się, że jeśli publicznie dziś nie wyrażę oburzenia będę musiał przyznać (ze smutkiem) słuszność prezydentowi Wałęsie, który kiedyś postulował, aby „Solidarność” zamknąć w muzealnej gablocie. Może rzeczywiście lepiej już żeby to logo było muzealnym eksponatem niż przedmiotem przetargu i politycznej kłótni. Ale najgorzej byłoby gdyby zostało zawłaszczony przez grupę jakiegoś związkowo – politycznego lobby, które chce przywłaszczyć sobie nasz narodowy sztandar chwały.