Wniosek, by odłożyć dyskusję nad informacjami ministra obrony Bogdana Klicha i prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta, zgłosiła Izabella Sierakowska (SdPl). "Cała Polska przeżyła szok, ale największy szok przeżyła armia. Dajmy tym ludziom dojść do siebie, nie oczekujmy odpowiedzi na trudne pytania, nie oczekujmy dymisji" - przekonywała. Na posiedzenie przyszli generałowie, którzy - po śmierci szefa Sztabu Generalnego i dowódców rodzajów sił zbrojnych - jako ich zastępcy przejęli dowodzenie. Przeciw odłożeniu pytań i dyskusji był Ludwik Dorn (Polska Plus), który proponował, by w takim razie w ogóle odłożyć posiedzenie.
Szef BBN Stanisław Koziej, który ma przejrzeć dotychczasowe procedury transportu osób pełniących najwyższe funkcje w państwie i ewentualnie zaproponować zmiany, zapowiedział, że za trzy tygodnie będzie mógł przedstawić wstępne wnioski.
Jak zapewnił minister Klich, od dnia katastrofy samolotu pod Smoleńskiem nie zanotowano żadnych niepokojących symptomów, zakłócenia działania polskich sił zbrojnych w kraju i na misjach zagranicznych. "Siły zbrojne pomimo wielkiej straty, jaką odnotowały, funkcjonują sprawnie" - powiedział.
Szef MON podkreślił, że kierownictwo tego resortu i dowództwo sił zbrojnych zaraz po otrzymaniu informacji o wypadku przystąpiły do działań mających zapewnić ciągłość funkcjonowania systemu obronnego kraju.
Jak dodał, 12 kwietnia w godzinach południowych odbyło się cotygodniowe posiedzenie kierownictwa resortu obrony, a w kolejnych dniach przeprowadził telekonferencję z dowódcami polskiego kontyngentu wojskowego w Afganistanie.
Ta rozmowa upewniła mnie co do tego, że choć sytuacja bezpieczeństwa w Afganistanie pogorszyła się z końcem zimy, czego się spodziewaliśmy, to zadania są realizowane w sposób nieprzerwany - powiedział. Dodał, że najważniejszym zadaniem dla resortu pozostaje profesjonalizacja armii, w tym skompletowanie sił rezerwy.
Prokurator generalny Andrzej Seremet powiedział, że z czterech hipotez śledczych - zakładających usterki techniczne, niewłaściwe działanie załogi, złe zabezpieczenie lotu przez polski lub rosyjski personel naziemny oraz zachowania osób trzecich (np. zamach terrorystyczny lub "sugestie i oczekiwania określonego postępowania załogi samolotu") - nic nie wskazuje na ostatnią hipotezę.
Dodał, że "wstępnie można przyjąć, że samolot w chwili startu - faktycznie opóźnionego w stosunku do planowanego na godzinę 7, był sprawny technicznie, a załoga nie zgłaszała żadnych problemów". Zastrzegł, że z pewnością będzie to można stwierdzić dopiero po zakończeniu prac komisji badającej przyczynę katastrofy.
>>>Czytaj dalej>>>
Według Seremeta, także podjęta na krótko przed katastrofą polskiego samolotu i poniechana próba lądowania samolotu Ił-76 nie miała wpływu na wypadek - między obu zdarzeniami upłynęło zbyt wiele czasu, by Tu-154 wpadł w turbulencje spowodowane przez Iła.
Zaznaczył, że "niczym nieusprawiedliwione, a nawet niestosowne jest twierdzenie, jakoby polska prokuratura była petentem strony rosyjskiej".
"Dotychczasowa współpraca układa się prawidłowo, co więcej, polscy prokuratorzy zostali dopuszczeni do udziału w czynnościach śledczych zaraz po zaistnieniu katastrofy" - przypomniał Seremet. Dodał, że polska prokuratura prowadzi suwerennie własne postępowanie, w którym wykorzystuje materiały procesowe uzyskane przez stronę rosyjską i "tylko w tym sensie bieg śledztwa jest zależny od czynności organów Federacji Rosyjskiej". Zastrzegł, że jest zgodne z prawem, w tym międzynarodowymi konwencjami.
Jak zaznaczył, prawo międzynarodowe nie przewiduje prowadzenia postępowania w sprawie katastrofy lotniczej wyłącznie przez to państwo, które utraciło statek powietrzny. Natomiast możliwość powołania wspólnych zespołów śledczych przewidują europejskie konwencje, których jednak Federacja Rosyjska nie jest stroną.
Podkreślił, że przejęcie ścigania - ale nie śledztwa - byłoby możliwe dopiero wtedy, gdyby prokuratura rosyjska zebrała dowody, że sprawcą katastrofy był obywatel polski. "Wykluczona jest możliwość przejęcia śledztwa jako takiego przez stronę polską z wyłączeniem strony rosyjskiej tego postępowania" - powiedział.
10 kwietnia w Smoleńsku rozbił się przy próbie lądowania polski samolot rządowy wiozący delegację na uroczystości katyńskie. Zginęło 96 osób, w tym prezydent Lech Kaczyński z żoną, weterani, członkowie rodzin pomordowanych, parlamentarzyści, najwyżsi dowódcy wojskowi, duchowni, osoby towarzyszące i załoga.