"Jerzy Smoliński oddał się do dyspozycji marszałka. Pan marszałek, nie mając pełnej możliwości oceny zdarzenia, ale kierując się potrzebą szczególnej dbałości o utrzymanie powagi atmosfery żałoby, przyjął jego rezygnację" - mówi "Rzeczpospolitej" Krzysztof Luft, dyrektor Biura Prasowego Kancelarii Sejmu.
Gazeta twierdzi, że politycy PO bali się, iż obecność współpracowników Komorowskiego może mu zaszkodzić w kampanii wyborczej.
O "problemach z równowagą" Smolińskiego i towarzyszącego mu na pogrzebie Waldemara Strzałkowskiego poinformował serwis portalpomorza.pl. Obaj przedstawiciele Bronisława Komorowskiego tłumaczyli wtedy, że na uroczystość przyjechali prosto ze spotkania u metropolity gdańskiego, arcybiskupa Sławoja Leszka Głódzia, gdzie wypili po lampce wina.