Karol Adamaszek: Solidaryzował się pan z "Gazetą", gdy ścigania z kodeksu karnego naszych dziennikarzy domagał się były komendant wojewódzki lubelskiej policji. Teraz wszedł pan w skórę tych, którzy chcieli sądzić pana za słowa: prezydenta Lecha Kaczyńskiego czy wielbicieli ojca Tadeusza Rydzyka.
Janusz Palikot: Mam głębokie poczucie braku rzetelności i krzywdy, którą wyrządził mi DZIENNIK. Ja z niezwykłym oporem podszedłem do sprawy prywatnego aktu oskarżenia wobec dziennikarzy. Namówili mnie to tego moi prawnicy, którzy stwierdzili, że to jest jedyna ochrona przed dalszymi publikacjami.

Reklama

>>>"Palikot knebluje dziennikarzy"

Będzie pan się upierał, żeby skazać dziennikarzy?
Nie. Jestem w stanie pójść na ugodę. Wiem o tym, że to narzędzie, którego politycy powinni używać jak najrzadziej, bo godzi w wolność słowa.

Mógł pan w ogóle nie składać aktu oskarżenia.
Wtedy nie rozmawiałby pan już z politykiem, bo byłbym dawno zawieszony w PO. Żeby uniknąć zawieszenia, które groziło mi automatycznie, jeśli nie zareaguje na teksty DZIENNIKA, sięgnąłem po tak mocne argumenty. Sąd jest niezależny i wyda decyzję, jaką wyda (...).

Reklama

Pozew cywilny na 10 mln zł to także forma blokowania dalszych publikacji. Mało którą redakcję stać na taki wydatek.
Musiałem przekazać opinii publiczny jasny komunikat o swojej niewinności. Jeśli ktoś wpłaca 100 tys. zł opłaty za pozew, to chyba widać, że jest o tym przekonany. Zdaję sobie jednak sprawę, że sąd takiego odszkodowania nie zasądzi.

Źródło: „Gazeta Wyborcza Lublin”, wydanie internetowe z dn. 17.06.2009 r.