Dziewulski opowiada tygodnikowi "Polityka", że na trop Rutkowskiego wpadł w 2001 r., gdy trafiły do jego rąk utajnione dokumenty z informacją tajnego współpracownika Urzędu Ochrony Państwa dotyczące grupy pruszkowskiej. Twierdził on, że gangsterzy przekazywali łapówkę skorumpowanemu policjantowi w obecności posła Dziewulskiego.

"W związku z tym, że informacja dotycząca mojej osoby była kompletnie nieprawdziwa, zażądałem od ministra sprawiedliwości ujawnienia tego współpracownika i ścigania go" - mówi Dziewulski. Postępowanie w tej sprawie prowadziła cztery lata temu prokuratura w Lublinie. W końcu je umorzyła, bo Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji konsekwentnie odmawiało ujawnienia danych współpracownika UOP, który był autorem informacji dotyczącej Dziewulskiego.

"Moi koledzy z SLD, którzy przez lata kierowali MSW, nieoficjalnie potwierdzali, że chodzi właśnie o Krzysztofa Rutkowskiego, ale tłumaczyli, że nie mogą ujawnić prokuraturze danych, gdyż chodzi o sprawy wagi państwowej" - twierdzi Jerzy Dziewulski.