Marek Ungier - człowiek SLD i były minister w Kancelarii Prezydenta w czasach, gdy głównym lokatorem Pałacu Prezydenckiego był Aleksander Kwaśniewski - najwyraźniej zaniepokoił się, że on też mógł być nagrany. Przecież nie jest tajemnicą, że spotykał się z Aleksandrem Gudzowatym nie jeden raz. I był zawsze dla niego życzliwy, o czym mówił sam biznesmen.

Dlatego kiedy wyszły na jaw taśmy Oleksego, na których były premier nie zostawiał suchej nitki na swoich partyjnych kolegach, w tym na Aleksandrze Kwaśniewskim, Ungier zaraz zadzwonił do Gudzowatego. Chciał się dowiedzieć, czy ochrona przedsiębiorcy nagrała także i jego rozmowy.

Jednak Gudzowaty uspokoił Ungiera. Powiedział mu, że nie ma nagrań ani jego, ani Aleksandra Kwaśniewskiego. "To był świat paranoi, z którym - jak poinformował mnie pan Aleksander Gudzowaty - nic wspólnego nie ma" - powiedział Marek Ungier.