Lech Kaczyński zastrzegł jednak po raz kolejny, że Warszawa nie wyobraża sobie, by dokument pozostał bez zmian. Według Polski, w konstytucji znalazły się zapisy, które dla nas są nie do przyjęcia. Nasz kraj chciałby wpisać tam na przykład odwołanie do wartości chrześcijańskich. Na to jednak nie zgadza się chociażby Francja.
Nieformalne spotkanie w Rydze pozwoliło europejskim przywódcom poznać swoje poglądy na temat przyszłości Unii i całego kontynentu. Nie tylko jeśli chodzi o eurokonstytucję, ale również pozycję Wspólnoty na arenie międzynarodowej. Bo Unia ma ambicje być graczem, z którym będą się liczyć największe potęgi na globie. Takie jak USA czy dynamicznie rozwijające się azjatyckie "tygrysy". W łotewskiej stolicy rozmawiano również o bardzo aktualnym unijnym problemie, czyli o ograniczeniu globalnego ocieplenia.
Prezydenci byli zgodni, że Unia to bardzo udany projekt. Lech Kaczyński podkreślał, że sukcesem jest, iż Wspólnota utworzyła na okres dwóch pokoleń strefę pokoju i współpracy. Wtórowali mu m.in. prezydent Niemiec Horst Koehler i prezydent Włoch Giorgio Napolitano.
Efekty nieformalnego szczytu w Rydze są zupełnie inne, niż przewidywała to wczoraj rosyjska gazeta "Wiedomosti". Rosyjscy dziennikarze byli pewni, że spotkanie zakończy się wielką awanturą, którą wywoła prezydent Kaczyński. Teraz pewnie są rozczarowani...