Wczoraj do pikietujących znów dojeżdżały grupy pracowników służby zdrowia z całej Polski. Rozkładano kolejne namioty. Protest z dnia na dzień się rozrasta. Do przenośnych toalet i punktu gastronomicznego tworzą się coraz dłuższe kolejki.

Reklama

Do namiotowego "biura" trafia coraz więcej zgłoszeń o kąpiel. "Wodą z butelek myjemy się w namiotach lub toaletach. Prysznic można wziąć średnio co dwa dni. Organizowane są wyjazdy do zaprzyjaźnionych warszawiaków" - zdradza "Faktowi" jedna z pielęgniarek.

Przełom w tym proteście miał nastąpić wczoraj. Ale ani nie ustąpiły pielęgniarki, ani premier. "Z szefem rządu chcemy rozmawiać w jego kancelarii. Dlatego zbojkotowałyśmy spotkanie poza urzędem" - tłumaczy Krystyna Ciemniak, szefowa protestu.

"Nie będziemy rozmawiać, dopóki cztery pielęgniarki okupujące kancelarię nie wyjdą. One łamią prawo. Będziemy musieli zawiadomić prokuraturę o popełnieniu przestępstwa" - odpowiada premier Jarosław Kaczyński.

Reklama

Wczoraj pielęgniarki okupujące kancelarię otrzymały od swoich koleżanek paczkę, w której były m.in. koce, karimaty i owoce. Siostry, mimo że są coraz bardziej zmęczone, zapewniają, iż nie ustąpią - informuje "Fakt".