To efekt zaniechań Ministerstwa Finansów, które od ponad dwóch lat nie potrafi wydać jednego rozporządzenia do ustawy o przeciwdziałaniu praniu brudnych pieniędzy.
Tymczasem przez trójmiejską Amber Gold przepłynęło minimum 160 mln zł, prawdopodobnie około 100 przez warszawską firmę Finroyal. Obydwie działały bez problemów, mimo że od lat funkcjonowały na liście ostrzeżeń prowadzonej przez Komisję Nadzoru Finansowego.
Jak ustalił DGP, przez cały ten okres działały całkowicie poza kontrolą generalnego inspektora informacji finansowej, który ma obowiązek rejestrować, śledzić i analizować wszystkie transakcje finansowe. - Wygląda na to, że mogła to być idealna, bo zgodna z prawem, pralnia brudnych pieniędzy. Każdą kwotę można było przez nią przepuścić i zalegalizować - mówi nam jeden ze śledczych, którzy zajmują się sprawą.
Obydwie firmy korzystały z luki prawnej, która przynajmniej od dwóch lat powinna zostać załatana przez Ministerstwo Finansów. Co więcej, jej istnienie opisali inspektorzy Najwyższej Izby Kontroli, którzy sprawdzali, jak działa polski system przeciwdziałania praniu pieniędzy.
Na początku roku ich raport trafił m.in do prezydenta, premiera i oczywiście ministra finansów. Kontrolerzy zwrócili uwagę, że nowelizacja ustawy zapobiegającej praniu brudnych pieniędzy z 2009 roku rozszerzyła katalog instytucji podlegających obowiązkowi rejestrowania transakcji u generalnego inspektora informacji finansowej. Obowiązek objął wszystkie instytucje finansowe, np. właśnie Amber Gold i Finroyal. Jednak wymóg ten miał być realizowany od momentu wydania przez ministra finansów rozporządzenia rejestrowego, które wskazywało firmom, jakie precyzyjnie informacje mają przekazywać oraz w jakiej formie.
"Jednak minister finansów po 8 października 2010 roku nie wydał nowych przepisów wykonawczych w celu dostosowania procesu rejestrowania transakcji. Za przygotowanie projektu rozporządzenia odpowiadał główny inspektor informacji finansowej" - napisali na początku roku inspektorzy NIK. Alarmowali też, jakie to pociąga za sobą konsekwencje: "W efekcie niedostosowania przepisów wykonawczych... (przedsiębiorcy) zostali zwolnieni z obowiązku rejestracji transakcji ponadprogowych i przekazywania GIIF informacji o takich transakcjach".
Co więcej, choć raport ukazał się na początku roku, to jak wczoraj sprawdziliśmy w Ministerstwie Finansów, rozporządzenie nadal nie jest gotowe.
W chwili obecnej Ministerstwo Finansów przygotowuje nową wersję rozporządzenia, uwzględniającą wiele zgłoszonych uwag - odpowiedział nam wydział prasowy resortu, tłumacząc dwuletnią już zwłokę poziomem skomplikowania problemu. Z tej samej odpowiedzi wynika również, że Finroyal i Amber Gold faktycznie znajdowały się poza kontrolą GIIF, którego rolę pełni wiceminister finansów Andrzej Parafianowicz. To również on był zobowiązany stworzyć i podpisać w porozumieniu z ministrem spraw wewnętrznych rozporządzenie rejestrowe - najpóźniej do 8 października 2010 r. Parafianowicz jest byłym funkcjonariuszem służb specjalnych, przez lata bliskim współpracownikiem szefa ABW gen. Krzysztofa Bondaryka.
Nie pojmuję, jak mógł dopuścić do takiej sytuacji jako człowiek instynktownie wyczulony na sprawy bezpieczeństwa państwa. Obawiam się, że brak tego rozporządzenia stanie się koronnym argumentem dla pozwów wobec Skarbu Państwa o odszkodowania - mówi DGP prawnik specjalizujący się w tematyce prania brudnych pieniędzy. Marek Biernacki, członek sejmowej komisji ds. służb specjalnych, poproszony przez nas wczoraj o komentarz odpowiedział: - Rola GIIF, działania, które podjął lub właśnie których zaniechał, powinna zostać dokładnie wyjaśniona przez naszą komisję. I to jak najszybciej.