Jeżeli chcemy rozwijać przemysł kosmiczny, innego wyjścia nie ma. POLSA może się stać kuźnią kadr, gdzie będziemy przygotowywać ludzi do działań w zakresie wykorzystania technologii kosmicznych w gospodarce – mówi prof. Edwin Wnuk z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza. Polska od roku jest członkiem Europejskiej Agencji Kosmicznej (ESA). W 2012 r. wpłaciliśmy przez to 36 mln euro składki. Teraz mamy szansę zacząć na tym zarabiać. W nowej perspektywie budżetowej UE Bruksela ma przeznaczyć na projekty kosmiczne co najmniej 14 mld euro.
Polska agencja kosmiczna, której przygotowaniem zajmuje się Sejm, ma zająć się polityką kosmiczną. Nie ma co jednak liczyć, że politykom uda się zbudować Gwiazdę Śmierci, czy choćby wysłać człowieka na Księżyc.
Projekt ustawy o powołaniu polskiej NASA powstał w parlamentarnym zespole ds. przestrzeni kosmicznej przy udziale wszystkich partii. Z jej uchwaleniem nie powinno być więc kłopotów. Powoływanie prezesa Polskiej Agencji Kosmicznej (POLSA - Polish Space Agency) w drodze otwartego konkursu ma gwarantować, że agencja nie stanie się partyjnym łupem. Koszty na początku nie powinny przekroczyć 10 mln zł rocznie.
Agencja nie wyśle Polaka na Marsa, ale teoretycznie ma koordynować naszą politykę kosmiczną, inicjować badania, nadzorować realizowane programy, a także wydzielać na ten cel środki z UE. POLSA przejęłaby obowiązek uczestnictwa w programie Galileo (europejskim odpowiedniku GPS), a nawet zadania związane z obronnością. Dziś wiele instytucji zajmuje się tym po kawałku, powołanie POLSA może spiąć naukę i przemysł - mówi poseł Jan Bury z PSL. Dziś polityką kosmiczną zajmują się resort gospodarki, Polska Agencja Rozwoju Przedsiębiorczości, Ministerstwo Nauki czy Centrum Badań Kosmicznych PAN.
To duży tort i poważny przemysł, w którym nasze firmy biorą udział w sposób nieskoordynowany. Chodzi o satelity, ale także systemy lokalizacyjne, teleinformatyczne i inne technologie podpadające pod ulubione w Brukseli hasło innowacyjność. W Polsce powstał już nawet Związek Pracodawców Sektora Kosmicznego. Tworzą go firmy biorące udział w europejskich projektach związanych z technologiami kosmicznymi. Jedną z nich jest Geosystems. Firma ta zrealizowała dla ESA projekt oszacowania na podstawie zdjęć satelitarnych, ile dwutlenku węgla wiążą lasy.
Udział w projektach ESA, gdzie liczą się przede wszystkim rozwiązania najdoskonalsze technologicznie, daje nam poczucie obecności na europejskim rynku - mówi dyrektor operacyjny Geosystems Przemysław Turos. Ale choć wysłaliśmy już w kosmos satelitę i wiele naszych firm bierze udział w projektach kosmicznych, efekty finansowe dotychczas nie są imponujące. W budżecie UE na lata 2007–2013 na realizację przedsięwzięć kosmicznych z polskich składek przeznaczono 122,5 mln euro. Z tej sumy do naszego kraju wróciły zaledwie 4 mln euro, czyli 30 razy mniej.
Agencja będzie lepiej dbała o nasz interes w UE i ESA, tak żeby nasza składka przynajmniej w całości wracała do polskich firm, a nie finansowała działalności w innych krajach, które pozyskują na badania kosmiczne więcej, niż wynikałoby to z ich procentowego wkładu do budżetu - twierdzi prof. Piotr Wolański z Politechniki Warszawskiej. Na tym poziomie są wszyscy liczący się gracze na świecie. My mamy dużo do nadrobienia. Wcześniej w ESA pojawili się np. Rumuni czy Węgrzy - mówi Turos.
Dalszy ciąg materiału pod wideo
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama