Pistolet ministra sprawiedliwości w centrum zainteresowania mediów. Od kilku dni nie ustają pytania o to, czy pozwolenie na broń Cezary Grabarczyk dostał sprawiedliwie, czy metodą "na VIP-a", bez egzaminu. Politycy partii opozycyjnych żądają już jego głowy. Ale prawnicy do sprawy podchodzą ostrożnie. W czwartek prokuratura poinformowała, że Cezary Grabarczyk został przesłuchany w charakterze świadka.
Zgromadzone materiały podają w wątpliwość to, czy podczas egzaminu na pozwolenie na broń zachowano wymagane procedury - mówił Janusz Walczak, zastępca Prokuratora Okręgowego w Ostrowie. Według "Gazety Wyborczej", minister (po zaliczeniu części teoretycznej) miał nie przystąpić do egzaminu praktycznego.
Zarzuty w tej sprawie zostały już postawione trzem wysokim rangą policjantom Wojewódzkiej Komendy Policji w Łodzi, w tym członkowi komisji egzaminującej Grabarczyka. Politycy uważają, że w związku z tą sytuacją minister powinien podać się do dymisji. Tyle, że adwokat Jacek Dubois przekonuje iż nie ma przesłanek aby w tej sprawie przedstawić zarzut karny ministrowi.
Odpowiedzialności karnej podlega funkcjonariusz publiczny, bądź osoba uprawniona do wystawienia dokumentu. W tej sprawie Grabarczyk nie był ministrem więc nie był osobą publiczną. - podkreślił Jacek Dubois i dodał: Jeżeli doszło do wystawienia dokumentu poświadczającego nieprawdę to odpowiedzialność ponosi za to osoba wystawiająca dokument.
Sam minister potwierdził, że pozwolenie na broń otrzymał "poprzez procedurę uzyskania pozwolenia". Pytany, czy przebiegła ona w sposób prawidłowy, odpowiedział, że nie będzie komentował postępowania, które jest w toku.
ZOBACZ TAKŻE: Grabarczyk przesłuchany. Dostał pozwolenie na broń wbrew przepisom?>>>