Sprawa dotyczy nielegalnego uboju chorych krów, który został pokazany 26 stycznia w reportażu "Superwizjera" w TVN24. Odbywał się on w nocy bez nadzoru weterynaryjnego w rzeźni w powiecie Ostrów Mazowiecka.

Niemczuk przyleciał do Brukseli, by przedstawić informacje na temat przypadku nielegalnego uboju bydła w Polsce na comiesięcznym spotkaniu unijnych ekspertów ds. żywności, zwierząt i pasz.

Reklama

Jak powiedział później dziennikarzom, po stwierdzeniu w Polsce przypadku nielegalnego uboju władze w Warszawie otrzymały w piątek pismo z KE z zaleceniami, co należy zmienić i w jakich terminach. - Mamy odpowiedzieć w przeciągu najbliższych dni o planach, jakie mamy w stosunku do działań naprawczych. Do końca tygodnia takie pismo zostanie przekazane Komisji Europejskiej - zaznaczył.

Jak poinformował Niemczuk, w zaleceniach KE znalazły się kwestie dotyczące m.in. identyfikacji i rejestracji zwierząt. - Chodzi o współpracę z policją, chodzi o ściganie tych nielegalnych procederów, jak również (ich) karanie. Te kary są zbyt niskie, czasami, żeby wprowadzić karę, wymagane jest postępowanie sądowe. Postępowanie sądowe długo trwa, czasem jest umarzane. W związku z tym to w prawie należałoby zmienić – wskazał. Jak mówił, chodzi o uszczelnienie systemu nadzoru.

Reklama

Główny Lekarz Weterynarii dodał, że Polska czeka też na raport z audytu przeprowadzonego przez inspektorów KE w Polsce, który ma zostać dostarczony w ciągu 10 dni od ubiegłego piątku. Tego dnia inspektorzy Komisji zakończyli tygodniową inspekcję w Polsce.

Niemczuk powiedział, że na poniedziałkowym spotkaniu wśród krajów UE wypowiadały się m.in. Czechy. - Było pytanie odnośnie do badań, które przeprowadziliśmy – powiedział. Dodał, że inne kraje informowały, jakie działania podjęły w związku z mięsem z Polski. - W większości krajów to mięso nie zostało wprowadzone do spożycia – zaznaczył.

Reklama

Zaprzeczył też, jakoby Polska 29 stycznia uruchomiła system szybkiego ostrzegania dotyczący żywności i paszy oraz poinformowała państwa członkowskie o wydarzeniach na prośbę KE. - Absolutnie nie na wniosek KE. (System ostrzegania) został uruchomiony przez powiatowego, a następnie wojewódzkiego lekarza weterynarii. Przez głównego lekarza został przekazany Komisji Europejskiej - wyjaśnił.

Zdementował też informacje, że system został uruchomiony za późno. Wskazał, że dopiero 26 stycznia okazało się, że proceder nielegalnego uboju mógł występować wcześniej. W ślad za tym - jakim mówił - podjęte zostały działania dotyczące identyfikacji gospodarstw, z których pochodziły zwierzęta, i ustalania listy dystrybucyjnej. System ten pozwala na śledzenie transportu mięsa i wycofywanie go z obrotu.

Minister rolnictwa Jan Krzysztof Ardanowski pytany w piątek w Radiu Zet, czego spodziewa się po audycie KE, odpowiedział: "Cieszę się, że w ogóle przyjechali. To jest trochę rutynowa kontrola, ale cieszę się, że są, żebym się upewnił, że procedury polskiej weterynarii są takie same jak w innych krajach, że nie odbiegają od standardów i żeby ci inspektorzy, jeżeli coś dostrzegą, żeby również to przedstawili, żebym mógł to też korygować".

Dopytywany natomiast, czy jest spokojny o wyniki, odpowiedział: "Tak, przez te dni niczego mi nie sygnalizują, żeby coś dramatycznego zostało przez nich dostrzeżone, a byli wszędzie".

Unijni inspektorzy rozpoczęli prace w ubiegły poniedziałek od audytu Głównym Inspektoracie Weterynarii. W kolejnych dniach odbywał się on w terenie - w inspektoracie wojewódzkim i powiatowym. Inspektorzy sprawdzili także działalność wybranej przez nich ubojni oraz zakładu skupu zwierząt oraz zapoznali się z dokumentami zakładu przetwórczego.