Jaruzelska oskarżała liderów Lewicy o celowe pominięcie jej przy planowaniu list do Sejmu. Biedroń pytany, kto zablokował ją na listach, odpowiedział, że nie ma czegoś takiego jak blokowanie kandydatur.
– Podaliśmy optymalne listy. Trzy partie połączyły się w jeden szeroki blok lewicowy. To sprawiło, że po raz pierwszy od wielu lat lewica ma szansę walczyć o realny dobry wynik, i walczy. I te sondaże pokazują, że jest całkiem nieźle. Trzy pokolenia, trzy różne doświadczenia i nie wszyscy znaleźli się na tych listach – stwierdził lider Wiosny i szef sztabu Lewicy.
"Wzywam przewodniczącego Czarzastego, który stwierdził, że to Robert Biedroń i Adrian Zandberg byli odpowiedzialni za taką decyzję" - takie słowa padły publicznie z ust Jaruzelskiej.
– Ja się nazywam Biedroń, nie Czarzasty, więc wezwanie jest raczej do przewodniczącego Czarzastego – komentował je Biedroń. Dodał, że Jaruzelska nie jest członkinią SLD. - Więc nie, ja oczywiście za tym nie stoję. Zdementujmy to od razu, to jakieś bezsensowne są plotki i emocje, niepotrzebne w ogóle. Dobrze, że pani Monika Jaruzelska startuje w wyborach… - powiedział.
– Sprawdza swoje siły, samodzielnie. Jest kobietą kojarzoną z lewicą. Niech robi swoją kampanię, trzymam za tę kampanię kciuki, bo im więcej lewicy w polskim parlamencie, tym lepiej – dodał.
Pytany o to, czy była to osobista decyzja Włodzimierza Czarzastego, powiedział, że nie wie. Nie chciał odnieść się do wywiadu z Jaruzelską w "DGP", bo zadeklarował, że jeszcze go nie czytał.
"Wszyscy twierdzą, że to osobista decyzja Włodzimierza Czarzastego, bo bliższa jego sercu jest Anna Maria Żukowska (rzeczniczka SLD - przyp. red.)”. Mężczyźni w kryzysie wieku średniego robią różne rzeczy. Jak widać każdy Kazimierz ma swoją Isabel. Imię inne, casus podobny" - mówiła Jaruzelska w rozmowie z Robertem Mazurkiem.
– Anna Żukowska jest rzeczniczką prasową całej Lewicy. I w tym akurat przypadku, a uczestniczyłem w tych rozmowach, zależało nam na tym, żeby znalazła dobre miejsce obok Anny Tarczyńskiej i Adriana Zandberga. To jest nasza trójka w Warszawie – stwierdził Biedroń. Jego zdaniem jest to kuchnia polityczna, którą nie warto się zajmować, a takich rozmów nie było.
– Pani redaktor, od razu powiem: nie było takich rozmów dotyczących Moniki Jaruzelskiej, przynajmniej przy mnie. Nie uczestniczyliśmy w takich rozmowach. To bez sensu w ogóle się tym zajmować, bo takich rozmów nie było. Niech ta wypowiedź zamknie tę sprawę, bo po prostu nie prowadziliśmy rozmów na temat Moniki Jaruzelskiej w szerszym gronie – uciął.
Jego zdaniem brak Moniki Jaruzelskiej nie wpłynie na wynik całej listy Lewicy w Warszawie.
– Ale dzisiaj nie wpłynie źle, ponieważ Monika Jaruzelska, z czego się bardzo cieszę, wystartuje do Senatu. Zrobi na pewno dobry wynik. Mam nadzieję, że zostanie senatorką, bardzo jej kibicuję w tym i lewica będzie silniejsza na pewno dzięki Monice Jaruzelskiej. Gdyby Monika Jaruzelska nie wystartowała w tych wyborach, myślę, że byłaby to strata, i dlatego się bardzo cieszę z tego – powiedział.
Biedroń został poproszony o odczytanie na głos porannego tweeta rzeczniczki SLD, Anny Marii Żukowskiej. Napisała ona dziś rano: "Rok temu na wspólnym kampanijnym spacerze z psami na Polu Mokotowskim z kandydatem na prezydenta Warszawy A. Rozenkiem, pies pani Jaruzelskiej chciał zgwałcić moją (wysterylizowaną, więc to dziwne) sunię. Kiedy ją wzięłam na kolana, podszedł i mi nasikał do butów. Jak pies, taki pan".
Lider Wiosny początkowo uznał to za prowokację. Dopytywany, czy jest to wpis godny rzeczniczki Lewicy, stwierdził, że "mamy kobiety waleczne na lewicy".
- Jestem dumny, że nasze dziewczyny tak walczą i są silne. Kiedy faceci piszą mocne słowa to jakoś rzadko się oburzamy – ocenił. Stwierdził, że taka retoryka jest mu obca. - Nie używam takich określeń. Szkoda czasu na takie tweety. Nie schodźmy do poziomu Trumpa – mówi Robert Biedroń - tłumaczył. Ostatecznie stwierdził, że potępia takie wpisy.