Minister odniósł się w ten sposób do opublikowania w mediach nagrania z narady, która obyła się ponad miesiąc temu.
To nie była żadna tajna narada, to nie są żadne tajne materiały. To było posiedzenie kierownictwa ARiMR po wymianie pani prezes. Tylko ktoś nieodpowiedzialny może w ten sposób mówić. Moja wypowiedź to uczulenie kierownictwa Agencji, zarówno dyrektorów oddziałów, jak i kierownictwa centrali, że Agencja jest instytucją służebną wobec polskiego rolnictwa, wobec beneficjentów, których ma sprawnie obsługiwać. Ja co mówię, to mówię bardzo zdecydowanie twardym językiem, zachowując jednak zasady kultury - mówił minister na konferencji w biurze powiatowym ARiMR.
Zapewnił, że nie ma w tej chwili zagrożenia utraty pieniędzy z PROW 2014-2020 i z programu Ryby.
Minister zwrócił uwagę, że przez lata Agencja podjęła duży wysiłek, aby sprawnie realizować wnioski rolników, ale pojawiają się problemy i jego obowiązkiem jest o tym mówić.
Jeżeli chodzi o realizację środków inwestycyjnych, za którymi rolnicy czekają i opóźnienie w niektórych oddziałach rzeczywiście dochodzi do dwóch lat, to tłumaczenie tego skomplikowaniem wniosku niczego nie tłumaczy. Na naradzie zaapelowałem do p.o. prezesa Tomasza Nowakowskiego i dyrektorów oddziałów regionalnych o istotne przyśpieszenie, bo rolnicy tego oczekują. To nie jest kwestia kalkulacji wyborczych. Wybory nadejdą, miną, a polska wieś ma się rozwijać. Moim obowiązkiem jest to, żeby Agencja w sprawach inwestycyjnych szybko realizowała wnioski - wskazał.
Dodał, że jego zastrzeżenia i uwagi pod adresem kierownictwa ARiMR przyniosły skutek, bo np. z 19 tys. wniosków modernizacyjnych na zakup maszyn i urządzeń pozostało jeszcze niezałatwionych 7 tys., a reszta zostanie zrealizowana w listopadzie.
Ardanowski zapewnił, że w tej chwili nie ma zagrożenia utraty środków unijnych, ale Agencja, która w większości spraw radzi sobie dobrze, będzie musiała dokonać zrewidowania swoich procedur i zarządzanie kadrami. Mówił, że obciążenie w oddziała Agenci nie jest równe, np. stosunkowo nieduże w województwie zachodniopomorskim, a przeciążone są oddziały w Wielkopolsce i na Mazowszu.
Pytany przez dziennikarzy, dlaczego na nardzie mówił o zagrożeniu utraty środków unijnych, wyjaśnił, że wtedy obwiał się niezrealizowania wniosków inwestycyjnych, co mogłoby skutkować takim zagrożeniem.
Ardanowski podkreślił, że były minister rolnictwa Marek Sawicki z PSL powinien być ostatnią osobą, która wypowiada się na temat ARiMR. - Pan Sawicki mówi, że jak PSL przejmie władzę, to zastosuje odszkodowania dla rolników za opóźnienia w pracy Agencji, wiec ja rozumiem, że w pierwszej kolejności PSL zastosuje odszkodowania za ukradzione pieniądze przy grupach owocowo-warzywnych. Tylko nie wiem, czy budżetu tej partii starczy na wypłacenie 1,25 mld zł, które mogły być wykorzystane w polskim rolnictwie, a musieliśmy je oddać - mówił.
"Potrzebna komisja śledcza"
Prezes PSL Władysław Kosiniak-Kamysz zapowiedział, że jego parta będzie dążyć do powołania w przyszłym Sejmie komisji śledczej do zbadania sytuacji w Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, odpowiedzialnej za rozdział środków unijnych dla rolników.
Kosiniak-Kamysz ocenił, że sytuacja z rozdysponowaniem dopłat dla rolników jest dramatyczna. To powiedział sam minister Ardanowski, których chyba w przypływie szczerości wreszcie powiedział prawdę, taką jaka ona jest - zaznaczył.
To jest wielkie zaniedbanie, bałagan, który został wprowadzony, to jest sytuacja, która sprawia, że te środki są po prostu zagrożone. W kolejnym Sejmie trzeba powołać komisję śledczą do zbadania tego, jak zostały te środki rozporządzane i dlaczego wnioski latami są nierozpatrywane - zapowiedział prezes PSL.
Według niego nierozpatrzone i niezrealizowane wnioski o unijne dopłaty dla polskich rolników rodzą ryzyko niewykorzystania tych środków. Szef ludowców przypomniał, że rząd PO-PSL zagwarantował 32 mld euro - „największy, historyczny budżet dla polskiego rolnictwa”.
"Oto prawda o rządach PiS"
We wtorek media opublikowały nagranie ze spotkania ministra Ardanowskiego z urzędnikami Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa. - Z tych taśm, można powiedzieć, że taśm prawdy, dowiadujemy się jaki jest poziom zaawansowania programów rolnych. Ta prawda jest rzeczywiście bardzo smutna, bo Polska jest dzisiaj na przedostatnim miejscu w wykorzystaniu środków europejskich na rolnictwo – powiedział na konferencji prasowej w Kielcach wiceprezes PSL Adam Jarubas przytaczając wypowiedź Ardanowskiego.
Szef resortu rolnictwa podczas narady z kierownictwem ARiMR miał powiedzieć: - Narasta kryzys. Wnioski rolników rozpatrywane są nie miesiącami, a latami. Rolnicy zapomnieli na co je składali. Środki publiczne są realnie zagrożone. Nie da się już zgonić na poprzedników.
O tym, że próbowano to robić, przekonaliśmy się już podczas kampanii samorządowej. Nasi mieszkańcy słyszeli, że rzekomo były zagrożone fundusze europejskie. Wkrótce po tym jak przejęli rządy (PiS) okazało się, że to była nieprawda. Dzisiaj taka sytuacja potwierdzona oświadczeniem ministra pokazuje, że właśnie za PiS-u są te środki zagrożone dla rolników. Miałyby być podwojone dopłaty, a wiemy, że żadna z tych deklaracji nie została spełniona – zaznaczył wiceprezes PSL.
Jarubas powiedział PAP, że „z wypowiedzi ministra wychodzi skandaliczny stan jakości pracy agencji, która sobie nie radzi z obróbką wniosków”. - Poziom wykorzystania funduszy dla rolnictwa w II filarze, czyli w modernizacji gospodarstw, inwestycjach w gospodarstwa, jest jednym z najniższych w Europie. To świadczy o tym, że wbrew temu co mówi PiS, że tak dba o rolnictwo, nie potrafi wykorzystywać środków europejskich na rozwój rolnictwa – podkreślił wiceszef ludowców.
W dużej mierze - to są słowa ministra - (środki unijne) są dzisiaj zagrożone powrotem do Brukseli. Tak wiele mówiono kiedyś o PSL w świętokrzyskim, że nie potrafimy wykorzystywać funduszy. Okazało się to nieprawdą. Jak to mówią, +na złodzieju czapka gore+. Okazało się, że wykorzystywać funduszy nie potrafią pisowcy, którzy odpowiadają dzisiaj za ten ważny obszar, czyli rolnictwo – powiedział Jarubas. - Znamy mantrę ostatnich ośmiu lat, tylko ileż można opowiadać, że głównym winowajcą jakiś obecnych problemów jest PSL - podkreślił polityk.
Jarubas powołał się też środową wypowiedź wicemarszałka Sejmu Ryszarda Terleckiego, że "publiczna służba zdrowia w Polsce uchodzi za jedną z najlepszych w Europie".
A z drugiej strony mamy rosnące - prawie dwa miesiące - kolejki średnio w Polsce do lekarza. Brakuje kilkadziesiąt tysięcy lekarzy. To pokazuje, że ta retoryka PiS i rzeczywistość, to są kompletnie dwa odrębne światy. Pokazuje się prawda o rządach PiS. To jest taka recenzja, którą minister (Ardanowski) wystawił dla PiS i własnych urzędników – oświadczył Jarubas.