Przykręcenie śruby przez Prawo i Sprawiedliwość może oznaczać nową procedurę o naruszenie prawa unijnego. Ale rozejm również wchodzi w grę.
Komisja poczeka na Luksemburg
Jednym z możliwych scenariuszy dalszych działań KE będzie zdanie się na Trybunał Sprawiedliwości w Luksemburgu, który rozpatruje teraz skargę na system dyscyplinowania sędziów. Możliwe, że do czasu pierwszego rozstrzygnięcia Bruksela wstrzyma się od dalszych kroków. Pierwsza decyzja TSUE będzie dotyczyła zastosowania lub nie środków tymczasowych, o które dodatkowo wniosła w zeszłym tygodniu KE. Postanowienie w tej sprawie może zapaść dopiero za miesiąc.
To nie oznacza jednak, że KE zrobi sobie "przerwę od praworządności". Bruksela cały czas monitoruje realizowanie przez Polskę wyroku TSUE z listopada. Niedawna uchwała Sądu Najwyższego oraz wniosek o zbadanie jej zgodności z konstytucją, skierowany przez rząd do Trybunału Konstytucyjnego, mocno jednak skomplikowały sprawę. KE może nie mieć w tym przypadku żadnych narzędzi wpływania na sytuację w Warszawie, bo nie może kwestionować postanowień TK i SN, niezależnie od wątpliwości dotyczących prawomocności Trybunału. Bruksela bada jedynie zgodność z prawem unijnym i konstytucją ustaw stanowionych przez parlament. Kluczowe będzie podpisanie przez prezydenta nowej ustawy wprowadzającej dodatkowe środki dyscyplinowania sędziów.
Kolejny wniosek do TSUE
KE przygląda się bacznie tej ustawie, ale na razie nie badała zgodności jej zapisów z traktatami. Nie można wykluczyć, że odpowiedzią KE na nowe przepisy będzie kolejny wniosek do TSUE. Znów z uzasadnieniem naruszenia unijnych zasad praworządności i zagrożenia dla niezawisłości sędziów.
Tyle że uruchomienie kolejnej tzw. procedury antynaruszeniowej zajęłoby dużo czasu. W przypadku sprawy rozpatrywanej właśnie przez TSUE od momentu rozpoczęcia procedury do wysłania skargi do Luksemburga minęło sześć miesięcy. Komisja musiałaby sporządzić zastrzeżenia na piśmie i wysłać do Polski formalne uzasadnienie decyzji o wszczęciu procedury. Jeśli tłumaczenia rządu nie zadowoliłyby Komisji, może ona wydać tak zwaną uzasadnioną opinię, do której znów może się odnieść państwo członkowskie. Dopiero jeśli te tłumaczenia nie zostaną przyjęte ze zrozumieniem, do TSUE może trafić skarga Komisji. W praktyce – najwcześniej tuż przed wakacjami.
– Jeśli do tego czasu TSUE nie zdąży rozpatrzyć skargi w sprawie Izby Dyscyplinarnej, Komisja może wnioskować o połączenie obu spraw – zauważa nasz rozmówca z rządu. Zastrzega, że byłaby to dziwna ścieżka, gdyż oba wnioski miałyby nieco inny zakres. Jednak gdyby KE wniosła do TSUE skargę w sprawie ustawy dyscyplinującej, mogłaby od razu wnioskować o środki tymczasowe blokujące jej wejście w życie.
Wskrzeszenie art. 7
Trzecia możliwość to ożywienie procedury przewidzianej art. 7 wobec Polski w Radzie UE (w jej skład wchodzą ministrowie krajów członkowskich) dotyczącej ryzyka poważnego naruszenia zasady praworządności. Polski rząd uważa, że ma poparcie wystarczającej liczby krajów, by uniknąć przegranej w głosowaniu. Bruksela potrzebuje do stwierdzenia poważnego zagrożenia dla praworządności większości kwalifikowanej, do nałożenia sankcji na Polskę – jednomyślności pozostałych krajów UE.
Komisja może wykorzystać ożywienie tej procedury do wzmocnienia prac nad projektem rozporządzenia w sprawie praworządności. Ma ono wejść w życie razem z nową perspektywą budżetową UE. Rozporządzenie ma zawierać mechanizmy umożliwiające blokowanie unijnych transferów do krajów, które nie przestrzegają praworządności. Polski rząd domaga się, by mechanizm zawierał równe reguły dla wszystkich państw UE.
Věra Jourová mówiła wczoraj marszałkowi Senatu Tomaszowi Grodzkiemu o pomysłach powołania grona ekspertów (po jednym z każdego kraju UE), które badałoby praworządność we wszystkich państwach. Ewentualne koszty finansowe byłyby argumentem dla Warszawy, żeby przystopować ze zmianami w sądach.
Czym innym będzie doroczny przegląd praworządności w krajach UE, którego wstępna propozycja ma być gotowa na wiosnę. Badane będzie nie tylko sądownictwo, lecz także wolność słowa i walka z korupcją. KE spodziewa się jednak oporu ze strony innych państw, długiej debaty nad tym, jak poszczególne aspekty praworządności mają być badane i – przede wszystkim – kto będzie się tym zajmować. Chociaż nowy mechanizm jest w powijakach, to z pewnością otworzy nowy front w walce o praworządność.