Szef Agencji Rynku Rolnego Bogdan Twardowski żyje w bizantyjskim stylu. Oprócz drogiego telefonu Prady zażądał zakupu dwóch innych aparatów, a także m.in. telewizora LCD, dwóch monitorów komputerowych, wieży hi-fi, reprodukcji dwóch obrazów oraz teczki skórzanej Wittchen, model Arizona.

Reklama

Tak szczegółowe dane opisuje - według "Newsweeka" raport o działalności Bogdana Twarowskiego, szefa Agencji Rynku Rolnego. Dostał go sam premier Donald Tusk. Na prezesa agencji poskarżyli się jego współpracownicy.

Jak Twarowski trafił do ARR? Jest dobrym znajomym Andrzeja Śmietanki, wpływowego działacza PSL, aktywnego na styku biznesu i polityki. A sama Agencja jest bastionem ludowców.

Pismo do premiera to nie anonim. Podpisał się pod nim jeden z dyrektorów Agencji w imieniu kadry kierowniczej. "Bezpośrednio po powołaniu na stanowisko prezesa Agencji, B. Twarowski zażyczył sobie zakupienia ekskluzywnego >fotela prezesa<, uznając, że fotel, na którym siedzieli jego poprzednicy, nie jest godzien jego osoby" - napisano w dokumencie, podając nawet numer faktury za nowe tron dla prezesa.

Reklama

Twarowski w rozmowie z "Newsweekiem" bagatelizuje zarzuty. Choć nie zaprzecza, że zamawiał opisywane przedmioty, to twierdzi, że nie kosztowały one dużo. "To jakieś pierdoły. Prada kosztuje w promocji złotówkę" - twierdzi.

Dyrektorzy z ARR zarzucają Twarowskiemu, że łamie przepisy antykorupcyjne, zasiadając w radach nadzorczych spółek pośrednio zależnych od Agencji. Twarowski mówi: "Ustawa antykorupcyjna tego nie zabrania".

Innego zdania jest Julia Pitera. "Prezes ARR absolutnie nie powinien zasiadać w radach spółek powiązanych z Agencją. Żałuję, że nie ma komisji, która opiniuje kandydatów na najważniejsze stanowiska i wydaje urzędnikom zgodę na zasiadanie w organach spółek" - podkreśla minister Pitera.

Ile prezes inkasuje z tytułu tej dodatkowej pracy? "Jeszcze nie otrzymałem pieniędzy" - twierdzi. Według ustaleń "Newsweeka" co miesiąc kasuje ponad 6 tys. zł.