Zandberg we wtorek w Studiu PAP ocenił, że pomysły dopłaty do kredytów mieszkaniowych proponowane przez PiS (kredyt 2 proc.) i PO (kredyt 0 proc.), w momencie ograniczonej podaży mieszkań wpłyną na podniesienie cen i transfer dopłat "do kieszeni deweloperów". "Tak to było za każdym razem, kiedy tego typu program był realizowany; złośliwi nazywali to deweloper na swoim" - zauważył.

Reklama

Państwo ma wielką rolę do odegrania, jeżeli chodzi o mieszkaniówkę, tylko że musi te pieniądze wydać mądrze, a nie głupio, bo jeżeli wyda je głupio, to skorzysta na tym sektor bankowy i skorzystają na tym deweloperzy. I tak niestety jest z rozwiązaniem PiS-u i Platformy, które po prostu tym grupom posłuży - ocenił poseł Lewicy.

Reklama

Jak dodał, Lewica proponuje, aby 1 procent PKB Polski był przeznaczony na publiczne programy mieszkaniowe i na budownictwo społeczne, w ramach którego mieszkania będą wynajmowane od samorządu "po stabilnej, regulowanej cenie". Dodał, że budowanie miałoby być w gestii samorządów, a tam gdzie samorządy nie będą mogły poradzić sobie same, miałyby wsparcie kompetencyjne ze strony "publicznego dewelopera".

Jaki jest tego efekt? Zmniejsza się popyt, zwiększa się w efekcie relatywnie podaż, więc siły rynkowe zaczynają grać na korzyść tych, którzy chcą znaleźć dach nad głową, a nie przeciwko nim - zaznaczył.

Zdaniem Zandberga rozwiązanie to pozostawia wolność wyboru i nie ogranicza osób, które chcą kupić mieszkanie, a nie wynajmować od samorządu. Dodał, że w momencie w którym część ludzi zdecyduje się na zamieszkanie w mieszkaniach czynszowych, spadnie popyt, co przełoży się na spadek cen mieszkań na rynku.

Niestety ten program PiS-u i Platformy to jest powtarzanie błędów tych, którym nie wyszło np. w Wielkiej Brytanii. Taki pomysł doprowadził do wzrostu cen. Mówię tutaj o dopłatach do czynszów, które skończyły się tak, że przechwycili to landlordowie (posiadający wiele mieszkań na wynajem - PAP) - ocenił Zandberg.

Według projektu rządowego bezpieczny kredyt o stałej stopie z dopłatą państwa będzie mogła uzyskać osoba do 45. roku życia; jeśli kredyt udzielany jest obojgu osobom prowadzącym gospodarstwo domowe, warunek wieku będzie musiała spełnić przynajmniej jedna z nich. Kredyt może być udzielony tylko na pierwsze mieszkanie - osoby wchodzące w skład gospodarstwa domowego kredytobiorcy nie będą mogły mieć w dniu udzielenia kredytu ani w przeszłości mieszkania, domu ani spółdzielczego prawa do lokalu lub domu. Kwota "bezpiecznego kredytu" nie będzie mogła przekroczyć 500 tys. zł albo - jeśli kredytobiorca prowadzi gospodarstwo domowe wspólnie z małżonkiem lub ma co najmniej jedno dziecko - 600 tys. zł.

Kredyt 0 proc. na pierwsze mieszkanie

Na początku marca br. szef PO Donald Tusk przedstawił projekt zakładający kredyt 0 proc. na pierwsze mieszkanie dla ludzi do czterdziestego piątego roku życia oraz 600 zł dopłaty do najmu mieszkań; odsetki refinansować miałby Bank Gospodarstwa Krajowego. Pierwszy rok programu Kredyt 0 proc. ma kosztować 4 mld zł.

Wspólna lista a wzrost poparcia dla Konfederacji

Zandberg we wtorek w Studiu PAP zapytany, czy temat wspólnej listy wyborczej opozycji w jesiennych wyborach parlamentarnych nie został "przegrzany" odparł, że "obiecywanie wspólnej listy w chwili, kiedy jest oczywiste, że takiej jednej listy nie będzie, (...) było w tym sensie nieodpowiedzialne, że może zdemobilizować wyborców, co dzisiaj widzimy".

Z dużym krytycyzmem patrzyłem na takie zupełnie niepotrzebne przepychanki pomiędzy różnymi formacjami opozycyjnymi. Tę próbę frontalnego ataku przez polityków Platformy na Szymona Hołownię w przekonaniu, że w ten sposób odbiorą Hołowni jego wyborców. Skończyło się tak, że owszem, Hołowni spadło, ale spadło też Platformie. Myślę, że wyborcy opozycyjni nie lubią takich historii. A to, co mnie niepokoi, to to, że wzrosło Konfederacji - powiedział poseł Lewicy.

Na uwagę dziennikarza, że w ostatnich sondażach miejsce na podium za Prawem i Sprawiedliwością i Platformą Obywatelską zajmują zamiennie raz Lewica, raz Konfederacja, Zandberg ocenił, że jest to efekt uboczny mówienia o jednej liście oraz "wojny, którą koledzy z Platformy wydali Hołowni".

Dzisiaj dla nas kluczowe jest to, żeby zmobilizować jak najwięcej wyborców, żeby jesienią poszli zagłosować, bo wynik wyborów będzie zależeć od tego, kto na wybory pójdzie i kto nie pójdzie. Więc proponowałbym działać tak, żeby po pierwsze nie mobilizować wyborców PiS-u, Konfederacji, a po drugie, żeby mobilizować swoich wyborców - podkreślił polityk.

W poniedziałek wicemarszałek Sejmu, współprzewodniczący Nowej Lewicy Włodzimierz Czarzasty w Radiu ZET ocenił, że temat jednej listy opozycji "został przegrzany i stał się tematem zastępczym". Dodał, że sprawa ta „uderzyła rykoszetem w całą opozycję”.

Autor: Adrian Kowarzyk