27 marca Państwowa Komisja Wyborcza opublikowała zaktualizowane, oficjalne dane dotyczące kandydatów w nadchodzących wyborach samorządowych. Po rozpatrzeniu odwołań i upłynięciu dodatkowego terminu na zgłaszanie kandydatów, w 412 gminach zarejestrowano tylko po jednym kandydacie na stanowisko wójta, burmistrza lub prezydenta miasta. Większość kandydatów została zgłoszona przez komitety wyborcze wyborców, jednak 103 reprezentuje partie polityczne.

Reklama

Spośród kandydatów, którzy nie mają konkurencji w wyborach samorządowych, 116 ubiega się o stanowisko burmistrza, a 294 o funkcję wójta. Jednym z nich jest Radosław Agaciak, aktualny Wójt Gminy Brójce.

Reklama

W mojej gminie dotychczas takiej sytuacji nie było. W pierwszych wyborach miałem trzech kontrkandydatów, w drugich jednego, a teraz żaden z kontrkandydatów nie zdecydował się wystartować - powiedział w rozmowie z Dziennik.pl kandydat na kolejną kadencję - Radosław Agaciak. Jest to dość komfortowa sytuacja, gdyż nie trzeba prowadzić agresywnej kampanii. To kampania zdecydowanie pozbawiona hejtu. Niemniej jednak nie można stwierdzić, że prowadzenie kampanii jest całkowicie zbędne - dodał.

Jak zaznaczył, wynika to z faktu, że sytuacja nie jest taka sama jak w przypadku jednego kandydata zgłoszonego na radnego w okręgu jednomandatowym, który praktycznie już teraz wie, że jest wybrany i ma pewność, że zostanie radnym. W przypadku wójta, burmistrza czy prezydenta konieczne jest zdobycie co najmniej 50 proc. głosów spośród ważnych oddanych głosów.

To oznacza, że należy zachęcić swoich wyborców, sympatyków, aby udali się do lokalu wyborczego 7 kwietnia i oddali swój głos, w tym przypadku na mnie - wskazałAgaciak. Konieczne jest uświadomienie wyborcom, że decyzja jeszcze nie zapadła, a możliwe scenariusze są różne. Jeśli chcą, aby dany kandydat został wybrany, powinni udać się i oddać głos na niego - podkreślił aktualny Wójt Gminy Brójce.

Zdaniem Radosława Agaciaka paradoksalnie, istnieje hipotetyczna możliwość, że "wszyscy będą przekonani, iż ten jeden kandydat już na pewno został wójtem, burmistrzem czy prezydentem, dlatego uznają, że nie ma potrzeby udania się na głosowanie". A później może się okazać, że wszyscy zwolennicy pozostaną w domu, podczas gdy osoby sprzeciwiające się kandydatowi pójdą i oddadzą swoje głosy - powiedział.

Samorządowiec dodał też, że mimo braku kontrkandydatów, mieszkańcy oczekują m.in. obecności banerów wójta, burmistrza czy prezydenta, ponieważ trwa kampania wyborcza. Nie każdy przecież zna zasady takich wyborów, dlatego brak wspomnianych banerów mógłby być dla wielu znakiem zapytania, bo nie wiedzieliby, co się dzieje. Dlatego ja prowadzę kampanię, żeby mieszkańcy wiedzieli, że nie zrezygnowałem, że jestem, że się ubiegam o to, aby tym wójtem zostać - wskazał.

Zapytany o powody braku kontrkandydatów Radosław Agaciak stwierdził, że wydaje mu się, iż jest to efekt intensywnej pracy, prowadzonej od samego początku poprzedniej kadencji. Widoczne są rezultaty, takie jak np. pojawienie się inwestycji czy rozpatrywanie spraw zgodnie z oczekiwaniami mieszkańców. To może powodować mniejszą ochotę na pojawienie się kontrkandydata. Trzeba pamiętać, że taki przeciwnik musiałby mieć solidne argumenty, dlaczego nie należy głosować nadotychczasowego włodarza - tłumaczył.

Dodatkowo wydaje mi się, że ta sytuacja może być częściowo skutkiem wprowadzenia dwukadencyjności. W całym kraju jest ponad 400 takich przypadków, co może oznaczać, że niektórzy ewentualni kandydaci mogą czekać na dogodniejszy moment, wiedząc, że obecny wójt nie będzie mógł kandydować na koniec przyszłej kadencji. Wtedy postanowią spróbować. Ponadto, w takich przypadkach wyborcy mogą być bardziej skłonni oddać głos na znanego już włodarza, niż na kogoś, o kim nie mają pojęcia, jak będzie zarządzał - podsumował Agaciak.

Wybory samorządowe 2024. Czy kandydat bez kontrkandydata ma pewność wygranej?

Kwestię pojedynczych kandydatów na radnych, wójtów, burmistrzów czy prezydentów skonsultowałam też z dr Maciejem Onaszem, politologiem z Katedry Systemów Politycznych Uniwersytetu Łódzkiego. Trochę inaczej będzie w przypadku radnych, a trochę inaczej w przypadku wójtów. W gminach do 20 tys. mieszkańców, tam, gdzie mamy jednomandatowe okręgi wyborcze, jest to zjawisko coraz bardziej nagminne. W tym roku ok. 3330 radnych obejmie swoje stanowisko bez głosowania. Jak jest jeden kandydat na radnego, to nie ma co głosować, bo tam jest wymóg większości względnej - potwierdził specjalista.

Jednocześnie przyznał, że ten problem generuje sam system wyborczy oparty na jednomandatowych okręgach wyborczych. Wcześniej, jak mieliśmy od 1 do 5 mandatów w tych małych gminach, nie było to tak nagminne. Prosta matematyka, jak mamy okręg dwumandatowy i trzech kandydatów, to tam nie będzie tego problemu, a jeżeli podzielimy to na dwa okręgi jednomandatowe, to któryś już będzie niekonkurencyjny - przypomniał.

I dodał, że w tym roku nie ma mandatów bez kandydatów, co oznacza, że do każdego mandatu jest co najmniej jeden chętny. Sześć lat temu były dwa takie przypadki - wskazał dr Onasz.

Politolog w rozmowie odniósł się też do wyboru wójtów, burmistrzów czy prezydentów w miejscach, gdzie zgłoszony został tylko jeden kandydat. W tym roku będą 412 przypadki, gdzie będzie jeden kandydat na wójta. Przyczyny? Albo włodarz bardzo dobrze zarządza, albo bardzo się stara, żeby żadna konkurencja mu nie wyrosła - zaznaczył. Różnica (w porównaniu do wyboru radnych- przyp. red.) polega na tym, że w sytuacji, gdy jest jeden kandydat na wójta, nie obejmuje on mandatu automatycznie. Wyborcy mogą głosować za lub przeciw. W większości przypadków kończy się to zwycięstwem, choć zdarzają się pojedyncze przypadki, że tacy kandydaci przegrywają - podkreślił.

Jeżeli nie udałoby się wybrać wójta, burmistrza lub prezydenta, co sporadycznie się zdarza, wtedy kompetencja przechodzi na radę gminy, która wybiera wówczas takiego prezydenta, wójta czy burmistrza. Od tego momentu działa tak samo jakby został wybrany bezpośrednio przez mieszkańców gminy - wyjaśnił dr. Maciej Onasz.

Rozmawiała Aneta Malinowska (aneta.malinowska@infor.pl)