Z najnowszego sondażu przeprowadzonego przez pracownię IBRiS dla Onetu wynika, że gdyby wybory parlamentarne odbyły się w najbliższą niedzielę Koalicja Obywatelska zdobyłaby 30,5 proc. głosów, Prawo i Sprawiedliwość 29 proc., Trzecia Droga 11,8 proc., Lewica 9,5 proc., a Konfederacja 8,4 proc..

Reklama

Jak te dane przełożą się na wyniki wyborów samorządowych, okaże się w niedzielę. Jednak już teraz wiadomo, że najbardziej realna rywalizacja o przejęcie władzy po partii Kaczyńskiego spodziewana jest w sejmikach, zwłaszcza pięciu regionów.

Czy to oznacza, ze sejmiki zostaną w rękach PiS-u?

Bardziej realna walka dotyczy obecnie pięciu województw: łódzkiego, podlaskiego, świętokrzyskiego, lubelskiego i małopolskiego. Te województwa są w grze. Raczej z gry o przejęcie władzy po PiS wpadło już Podkarpacie. Mało prawdopodobne, żeby PiS nie uzyskał tam większości -mówił kilka dni temu dla Dziennik.pl dr Maciej Onasz, politolog UŁ.

Reklama

Jak zaznaczył, jeżeli chodzi o pozostałe województwa, tam tematu praktycznie nie ma, "bo najpewniej znajdą się w rękach koalicji rządzącej". Natomiast w wymienionych wyżej województwach po pierwsze ważny będzie wynik Trzeciej Drogi, a po drugie on może nie być tam wystarczający i wówczas ważny może się okazać ewentualnie wynik Lewicy - podkreślił dr Onasz.

Przykładem sejmiku, w którym wszystko jest możliwe, jest sejmik woj. łódzkiego, gdzie kluczowy dla odebrania władzy PiS może być mandat Lewicy. Jeżeli Lewicy uda się uzyskać mandat w okręgu łódzkim, to jest duża szansa, że będzie to kosztem mandatu dla PiS i to byłoby to przesunięcie - 17 po stronie dzisiejszej koalicji. Także mogą być sytuacje, kiedy jeden mandat dla Lewicy, okaże się kluczowym - wskazał ekspert.

Politolog w rozmowie z nami dodał, że w trudnej sytuacji jest też Lewica w Małopolsce, bo poza Krakowem niewiele jest tam miejsc, "gdzie te głosy można łapać". W każdym razie, szczególnie w województwie łódzkim, ale też w małopolskim wynik Lewicy może mieć istotne znaczenie dla późniejszego podziału władzy, tzn. czy utrzyma w tych regionach władzę PiS, czy też przejmie ją obecna koalicja rządząca - powiedział dr Maciej Onasz.

Reklama

"Jeśli Lewica nie wejdzie do sejmików, to ten głos przejdzie w w wielu wypadkach na PiS"

Jeśli Lewica nie wejdzie do sejmików, to ten głos przejdzie w w wielu wypadkach na PiS. Prawo i Sprawiedliwość nie będzie miało zdolności koalicyjnej, ale będzie tą partią, która w takiej sytuacji wygra w wielu sejmikach. (…). W wielu wypadkach to będzie głos ważący, o tym w czyich rękach pozostanie sejmik - powiedział Piotr Bors, kandydat Lewicy do sejmiku woj. łódzkiego.

O trudnej sytuacji sejmiku łódzkiego mówił nam również wicewojewoda łódzki - Grzegorz Majewski, kandydat do sejmiku z okręgu Pabianice-Sieradz. Teraz mamy taką sytuację, nie ma Lewicy w sejmiku i samodzielnie rządzi Zjednoczona Prawica. I widzimy, że te rządy sejmikowe nie są najlepiej prowadzone - powiedział. Samorząd jest ręcznie sterowany, został w dużej mierze scentralizowany. Wprowadzone zostały ograniczenia finansowe, na Polskim Ładzie straciły, szczególnie większe ośrodki miejskie. I to jest różnica między PiS-em a Lewicą. Lewica chce, żeby samorząd sam się rządził, żeby miał jasną informację, jakie będzie miał podatki, jakim budżetem będzie mógł dysponować i żeby samodzielnie podejmował decyzje - podkreślił Majewski.

Jednocześnie Piotr Bors w rozmowie z nami dodał, że już niebawem to właśnie urzędy marszałkowskie będą dzielić ogromne pieniądze. Te pieniądze powinny trafić przede wszystkim na budowę mieszkań na wynajem. Druga rzecz to jest kwestia nauki i biznesu. Uważamy, że te pieniądze powinny stać się kołem zamachowym i być wydawane na innowacje, na wsparcie uczelni i przemysłu - wskazał kandydat do sejmiku. I to są takie dwie rzeczy, żeby pieniądze trafiły do takich miast jak Łódź, bo jeśli PiS będzie rządził sejmikiem, to nie trafią. A pa drugie to na co te pieniądze będą przeznaczane, czyli na mieszkania pod wynajem i na szeroko pojęte usługi publiczne - podkreślił.

"Środki z KPO jako szansa"

O pieniądzach z KPO, które będą rozdzielać sejmiki województw, wspomniał też w rozmowie z nami Jarosław Berger - kandydat Koalicji Obywatelskiej do sejmiku województwa łódzkiego

Kandydat na radnego podkreślił, że w czasie kończącej się kampanii wielokrotnie wymieniał wszystkie filary swojego programu. Oparte są one na współdziałaniu, na wykorzystaniu ogromnej szansy, jaką dla Łodzi są środki z KPO. Wszyscy mnie znają z poprzedniej działalności zawodowej, więc nie może zabraknąć wątku sprawdzenia licznych informacji o nieprawidłowościach poprzedniej ekipy. Do tego będzie potrzebna sejmikowa komisja doraźna, o której powołanie zamierzam wystąpić – podkreślił Berger.

Zapytany o finał kampanii stwierdził, że nie planuje fajerwerków. Może to mało medialne, ale ciągła praca jest lepsza, niż krótkie strzelanie z armat ostatniego dnia kampanii. Od początku mówiłem - zero bilbordów, tysiące rozmów. Bilbordy nie pracują dla ludzi, bilbordy nie załatwiają spraw dla naszej Łodzi, a ją szpecą. Rozmowy to coś, czego nie da się kupić. Podanie dłoni, nie tylko w kampanii, to sedno mojej działalności samorządowej. Chcę podawać dłoń każdemu, kto tego potrzebuje - tak tuż przed rozpoczęciem ciszy wyborczej swoją kampanię podsumował kandydat KO - Jarosław Berger.

Rozmawiała: Aneta Malinowska (aneta.malinowska@infor.pl)