"Policja otworzyła ogień do protestujących na placu Haft-e Tir. Są ranni" - informuje reformatorski serwis internetowy Mowjcamp. Według świadków policja użyła pałek i gazów łzawiących, by rozpędzić tysiące zwolenników opozycyjnych przywódców Mir-Hosejna Musawiego i Mehdiego Karubiego, protestujących przeciwko ponownemu wyborowi na prezydenta Mahmuda Ahmadineżada.
Wybuchły zamieszki. Zatrzymano co najmniej 5 osób. Protestujący skandowali: "Allah Akbar (Bóg jest wielki), "Śmierć dyktatorowi" i "Nie bójcie się, jesteśmy razem". Wśród demonstrantów był m.in. Karubi.
Jednocześnie przed dawną ambasadą USA w Teheranie odbyła się jak co roku manifestacja antyamerykańska. Tysiące zebranych wznosiły okrzyki "Śmierć Ameryce" i "Śmierć Izraelowi". Trzymano transparenty z takimi napisami jak "Wytępimy światowe spiski", "Ameryka nie da rady Iranowi" czy "Studenci zawsze w awangardzie"."Jesteśmy tu, by pokazać, że rewolucja islamska jest wieczna i że przetrwa Stany Zjednoczone i zachodnią cywilizację" - powiedział jeden z uczestników protestu, student z Teheranu.
Duchowy przywódca Iranu ajatollah Ali Chamenei przestrzegł wczoraj opozycję przed manifestacjami przy okazji 30. rocznicy zajęcia ambasady amerykańskiej. Chamenei oświadczył, że "osoby, które mają złe intencje, nie powinny rozwijać czerwonego dywanu przed USA". Chamenei oskarża Waszyngton o próby obalenia irańskich władz.4 listopada 1979 r. kilkudziesięciu studentów islamskich zajęło ambasadę amerykańską w Teheranie i przez 444 dni przetrzymywało 52 Amerykanów jako zakładników. Od tego czasu co roku organizowania jest manifestacja przed dawnym budynkiem ambasady.