Kałusz położony jest nad niewielką rzeką Łomnicą. Jeśli dojdzie do pęknięcia tamy, wody rzeki poniosą odpady do Dniestru. Płynie on z Ukrainy przez Mołdawię do Morza Czarnego.
Prawie 70-tysięczny Kałusz i okolice, oddalone o zaledwie 150 kilometrów od granicy z Polską, ukraińska Rada Najwyższa (parlament) ogłosiła w piątek strefą nadzwyczajnej sytuacji ekologicznej.
Uchwalona na wniosek ustępującego prezydenta Wiktora Juszczenki specjalna ustawa w tej sprawie przewiduje m.in. środki na natychmiastowe, dobrowolne wysiedlenie mieszkańców, oraz pieniądze na zabezpieczenie zagrożonych terenów.
W miejscach, w których zapada się ziemia, mieszka ponad 5 tysięcy osób. Gdyby doszło do pęknięcia tamy zbiornika z odpadami chemicznymi, ucierpiałoby aż 10 milionów ludzi - ostrzegają ekolodzy.
"Będzie to katastrofa o znaczeniu europejskim" - mówił wcześniej Juszczenko.
"To, że tama pęknie, jest wyłącznie kwestią czasu. Jeśli zaś pęknie, to zniszczy sześć zakładów chemicznych oraz jedną dzielnicę mieszkaniową miasta" - mówił w piątek w parlamencie mer Kałusza, Ihor Nasałyk.
Nie mniej istotnym problemem są zapadające się domy mieszkańców Kałusza i okolicznych miejscowości. Według relacji mera w ub.r. w mieście powstała zapadlina o rozmiarach boiska piłkarskiego i głębokości 25 metrów
"W najbliższym czasie możemy mieć sto takich zapadlin. Na tym terenie mieszka ponad 5 tysięcy osób" - ostrzegł Nasałyk.