Tymoszenko, która przegrała drugą turę wyborów prezydenckich 7 lutego na korzyść Janukowycza, powtórzyła, że nie uznaje go za głowę państwa.
"Nie uznaję Janukowycza za prezydenta Ukrainy i nie przyjmuję jego antyukraińskiej i antyeuropejskiej polityki" - powiedziała w wystąpieniu telewizyjnym w poniedziałek wieczorem.
Powtórzyła, że wybory prezydenckie zostały sfałszowane, i wyraziła nadzieję, że Janukowycz nie utrzyma się długo u władzy.
"Niepodległość Ukrainy jest zagrożona. Pozostało nam jedno wyjście: jest to zjednoczenie demokratycznych, propaństwowych sił w Radzie Najwyższej (parlamencie), wszystkich myślących deputowanych bloku Nasza Ukraina-Ludowa Samoobrona, Bloku (przewodniczącego parlamentu) Wołodymyra Łytwyna i Bloku Julii Tymoszenko" - oświadczyła szefowa rządu.
Wymienione przez Tymoszenko ugrupowania tworzą obecnie formalną koalicję w Radzie Najwyższej, jednak w rzeczywistości wszystkie działają na własną rękę. Pani premier poinformowała w poniedziałek, że rozpoczęła z nimi rozmowy o ponownym zjednoczeniu.
"Czas zakończyć spory i powołać silną ekipę, która nie pozwoli na antyukraińską dyktaturę. Jeżeli do zjednoczenia nie dojdzie, przejdę do opozycji" - mówiła.
Partia Regionów, na której czele stoi Janukowycz, również zabiega o utworzenie własnej koalicji parlamentarnej. Chce także szybkiego usunięcia obecnego rządu. W ubiegłym tygodniu deputowani tej partii złożyli wniosek o debatę nad wotum nieufności dla gabinetu Tymoszenko, który miałby zaowocować jego dymisją.
Z informacji, które dochodzą z parlamentu, wynika, że do chwili obecnej w dziele tworzenia koalicji ugrupowanie Janukowycza nie odniosło znaczących sukcesów.