Jak wyjaśniła w miniony weekend wiceszefowa administracji Janukowycza Irina Akimowa, uczestnictwo w unii celnej koliduje z członkostwem w Światowej Organizacji Handlu, do której Ukraina należy od 2008 roku. – Rozmowę o unii celnej rozpoczęła premier Tymoszenko, a nie Wiktor Janukowicz – powiedziała Akimowa w ukraińskiej telewizji Inter.

Reklama

Jednak eksperci wskazują, że prawdziwa przyczyna tkwi gdzie indziej. Unia celna pociąga za sobą ryzyko rosyjskiej ekspansji gospodarczej na Ukrainie, a wręcz ekonomicznego uzależnienia Kijowa. Jak twierdzi rosyjski dziennik Kommiersant, tego typu obawy są w otoczeniu Wiktora Janukowycza bardzo silne. Nowy prezydent, choć w kampanii obiecywał m.in. przyznanie rosyjskiemu statusu drugiego języka urzędowego, w polityce gospodarczej nie zamierza iść Rosjanom na rękę. Janukowycza popierają bowiem ukraińscy oligarchowie, dla których rosyjski biznes jest bezpośrednią konkurencją.

Decyzja o wycofaniu się z rozmów o unii celnej to kolejny gest nowego szefa państwa wbrew stanowisku Kremla. Dziś Janukowycz jedzie w swoją pierwszą zagraniczną wizytę. Jej celem nie będzie jednak Mokswa, o co zabiegali Rosjanie, lecz Bruksela.

Porozumienie o stworzeniu od 1 stycznia 2010 r. unii celnej między trzema byłymi republikami sowieckimi zostało podpisane w listopadzie zeszłego roku. Jak wylicza Instytut Planowania Gospodarczego Rosyjskiej Akademii Nauk, zysk z funkcjonowania wspólnej przestrzeni celnej wyniesie 400 mld dolarów. Ukraina nie rozpoczęła formalnych rozmów o przyłączeniu się do tej inicjatywy, choć było to tematem dyskusji podczas niedawnej kampanii prezydenckiej nad Dnieprem. Warto zaznaczyć, że Białoruś, Rosja i Kazachstan są głównymi handlowymi partnerami Kijowa.

Reklama