Powstały nowe stadiony, linie metra, autostrady. W samej ceremonii inauguracji Olimpiady weźmie udział 15 tys. artystów pod kierunkiem Yimou Zhanga, reżysera nagrodzonego Oskarami filmu "Dom Latających Sztyletów". Występ 26-letniego pianisty Lang Langa ma pokazać, że młode pokolenie chińskich artystów wyzbyło się wszelkich kompleksów wobec Zachodu. W kulminacyjnym momencie 30 tysięcy sztucznych ogni rozświetli nocne niebo Pekinu.

Reklama

Igrzyska olimpijskie obejrzy nawet trzy i pół miliarda telewidzów. Chińczycy chcą im pokazać, że Republika Ludowa weszła do elitarnego grona największych potęg. I potrafi zaproponować krajom rozwijającym się alternatywny model rozwoju. Szykuje się prawdziwy pokaz gigantomanii.

Choć organizacje humanitarne oskarżają chiński reżim o łamanie praw człowieka, a zwłaszcza represje w Tybecie, przywódcy blisko 100 krajów przyjęli zaproszenie na dzisiejszą inaugurację igrzysk olimpijskich w Pekinie. Polityków do Pekinu przyleciało tak dużo, że chiński prezydent Hu Jintao przez pięć dni spotka się aż z 70 przywódcami, w tym tak ważnymi jak premierzy Rosji, Japonii oraz prezydenci Francji i Stanów Zjednoczonych.

"Mam wielki szacunek dla chińskiego narodu, chińskiej tradycji. Przyjeżdżam jako przyjaciel i sportowiec" - tłumaczył wczoraj chińskim reporterom George Bush. Dlaczego polityk, którego dwie kadencje w Białym Domu miały minąć pod hasłem szerzenia wolności na świecie, tym razem ugiął się pod naciskiem reżimu odpowiedzialnego za masakrę sprzed 20 lat na placu Tienanmen?

Reklama

"Współzależność gospodarcza Chin i Stanów Zjednoczonych poszła tak daleko, że Bush nie może pozwolić sobie na bojkot" - wyjaśnia Adam Segal, ekspert nowojorskiego Council on Foreign Relations. "Bez współdziałania z Pekinem amerykańska gospodarka się załamie" - dodaje.

Nie tylko Bush ugiął się przed Chinami. Bardziej spektakularny jest zwrot prezydenta Francji Nicolasa Sarkozy’ego, który jeszcze wiosną szumnie zapowiadał bojkot igrzysk w odpowiedzi na chińskie represje w Tybecie. Do tego jego zdaniem zobowiązywała tradycja Rewolucji Francuskiej. Ale wczoraj Sarkozy nie tylko zjawił się w Pekinie, ale wręcz przyznał, że organizatorzy powinni otrzymać złoty medal za sposób, w jaki przygotowali igrzyska. I zapowiedział, że po powrocie do Paryża nie spotka się z Dalajlamą, choć ten będzie we Francji przez blisko dwa tygodnie.

"Po bojkocie w Chinach hipermarketów Carrefoura i kłopotów Airbusa ze sprzedażą Chinom samolotów, Sarkozy zrozumiał, że nie stać go na taki gest" - mówi DZIENNIKOWI Helene Le Bail, ekspertka Francuskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.

Reklama

Wśród nielicznych przywódców Europy, którzy odważyli się nie przyjąć zaproszenia, jest kanclerz Angela Merkel. A także prezydent Lech Kaczyński i premier Donald Tusk, którego ma reprezentować minister sportu. Olimpiada wzbudziła też ostre protesty polskich intelektualistów.

O bojkocie olimpiady nie ma mowy wśród sportowców. W igrzyskach weźmie udział rekordowa liczba aż 205 drużyn i przeszło 16 tysięcy sportowców. Swoją obecność zapowiedzieli nawet szefowie największych koncernów świata. Wielu z nich chce usiąść możliwie blisko Hu Jintao. Bo to się przyda przy podpisywaniu kontraktów.