"Zanosi się na to, iż nowa era zapoczątkowana wprowadzeniem się Baracka Obamy do Białego Domu może stać się dla UE niewykorzystaną możliwością (rozwoju stosunków UE-USA - PAP)" - powiedział Barroso gazecie. Sądzi on, iż niedopuszczenie do tego wymaga "dramatycznych zabiegów". "Times" wskazuje, iż wypowiedź ta jest następstwem serii głębokich nieporozumień w stosunkach UE-USA w ważnych kwestiach dotyczących kryzysu gospodarczego, globalnego ocieplenia i reformy światowego handlu.

Reklama

Rozczarowanie jest przy tym obustronne. Wysoko postawieni przedstawiciele Waszyngtonu zasygnalizowali w środę wieczór, iż Obama nigdy by nie mógł sprostać "niebotycznym" oczekiwaniom Europejczyków pod jego adresem. Waszyngton sądzi, iż komunikowanie się z Europą w wielu sprawach napotyka trudności, ponieważ UE nadal nie posiada "wyraźnego aparatu prowadzącego politykę zagraniczną" - zaznacza "Times". W komentarzu redakcyjnym gazeta uznaje wypowiedź Barroso za "uderzającą, choć nie za zaskakującą".

"Obecna administracja USA nie jest tą, którą sobie Europa wyobrażała. Jej mocne słowa o potrzebie walki ze zmianami klimatycznymi nie przełożyły się na działania. Guantanamo wciąż jest czynne. Na Bliskim Wschodzie nie ma pokoju, a wobec Iraku i Afganistanu brak większych oznak zmiany politycznego kierunku" - napisał "Times".

"W sprawach gospodarki (...) USA chce pobudzić wzrost, widząc w tym sposób na odwrócenie groźby powrotu recesji. Takie podejście wymaga zdrowego popytu na amerykański eksport. Europejskie gospodarki mają inną strukturę niż amerykańska. Dla większości rządów UE priorytetem jest redukcja deficytu. Obama należy do tych, którzy obawiają się, że takie podejście może zwiększyć ryzyko ponownego ześlizgnięcia się w recesję" - dodaje gazeta.

Reklama

Komentarz wypomina Obamie, że wiele uwagi poświęca państwom, które stwarzają trudności, a nie ma czasu dla tych, które są na tej samej fali, co Waszyngton. Gazeta dziwi się też, iż Obama nie szuka politycznych sojuszników w Europie, gdzie jego idee społecznego liberalizmu, ochrony środowiska, powszechnego dostępu do usług medycznych, sekularyzacji itp. nie budzą kontrowersji, mimo iż w USA bywają ostro krytykowane.