"Przyjmując uchwałę, podkreślamy sukces minionych 20 lat stosunków polsko-niemieckich, ale też chcemy otworzyć nowy rozdział naszej współpracy" - powiedział podczas debaty parlamentarnej główny autor dokumentu, poseł CDU Karl-Georg Wellmann.
Uchwałę poparły wszystkie frakcje parlamentarne, z wyjątkiem postkomunistycznej Lewicy, która nie została włączona w prace nad dokumentem.
Obszerną siedmiostronicową rezolucję, zatytułowaną: "Polska i Niemcy - odpowiedzialność wypływająca z historii i przyszłość w Europie", przygotowano w związku ze zbliżającą się 20. rocznicą podpisania polsko-niemieckiego Traktatu o dobrym sąsiedztwie i przyjaznej współpracy z 17 czerwca 1991 r.
Bundestag opowiada się w uchwale za rozwojem współpracy polsko-niemieckiej we wszystkich dziedzinach, od polityki poprzez gospodarkę, ochronę środowiska, współpracę transgraniczną po naukę i kulturę oraz wymianę społeczną, i wyznacza konkretne cele.
W tekście podkreślono, że ze względu na doświadczenia historyczne Polska i Niemcy powinny razem "pracować na rzecz jedności europejskiej".
Ważny szczególnie dla Polski fragment dotyczy rehabilitacji działaczy dawnej mniejszości polskiej, która istniała w Niemczech przed II wojną światową i została zlikwidowana przez reżim hitlerowski w 1939 r. Ofiarami represji nazistowskiej padło od 1200 do 2000 członków ówczesnego Związku Polaków w Niemczech.
"(...) w czasie narodowego socjalizmu członkowie ówczesnej polskiej mniejszości byli mordowani w obozach koncentracyjnych, ich organizacje zostały zakazane i wywłaszczone. Bundestag chce oddać hołd tym ofiarom i je zrehabilitować" - podkreślono w uchwale.
Jak powiedział w trakcie debaty Wellmann rehabilitacja tej grupy ofiar nazizmu powinna była nastąpić już dawno.
Dalej posłowie opowiadają się za większym wsparciem niemieckiej Polonii. "(...) opowiadamy się za stworzeniem miejsca dokumentacji na temat historii i kultury Polaków w Niemczech. Potwierdzamy także prawo do wzmocnienia tożsamości kulturowej i językowej oraz opowiadamy się za wsparciem możliwości pracy i rozwoju dla mieszkańców Niemiec polskiego pochodzenia, w tym dla ustanowienia ich biura w Berlinie" - stwierdzono.
Podczas debaty nad uchwałą wielu mówców przyznawało, że niemieckie władze mają jeszcze wiele do nadrobienia, jeśli chodzi o wywiązywanie się z zapisów polsko-niemieckiego traktatu, dotyczącego praw obywateli polskiego pochodzenia w Niemczech oraz mniejszości niemieckiej w Polsce. Choć traktat przyznaje obu grupom symetryczne prawa, to w rzeczywistości Polonia w Niemczech ma dużo mniejsze przywileje i wsparcie niż mniejszość niemiecka w Polsce.
"Należy wspierać to, co służy wzmocnieniu tożsamości obywateli polskiego pochodzenia i nauki języka ojczystego" - powiedział poseł Socjaldemokratycznej Partii Niemiec (SPD) Dietmar Nietan. Zastrzegł, że nie ma jednak zgody na zgłaszane przez niektórych postulaty przywrócenia statusu polskiej mniejszości w Niemczech.
"Nie chodzi o status mniejszości ani o rozważania, czy mamy jeszcze do spłacenia czterysta albo pięćset milionów euro (w ramach odszkodowań za wywłaszczenie dawnej mniejszości - PAP). Chodzi o to, byśmy traktowali siebie nawzajem, na równi i z szacunkiem" - powiedział Nietan.
Także wiceminister spraw zagranicznych Cornelia Pieper zaznaczyła, iż polsko-niemiecki traktat z 1991 r. "należy wypełnić życiem", a mieszkańcy Niemiec polskiego pochodzenia mają prawo do pielęgnacji własnego języka i kultury.
Podczas debaty nie zabrakło podziękowań dla środowisk niemieckich wypędzonych za poparcie dla uchwały i gotowość do kompromisowych zapisów. W inicjatywy tych środowisk w dokumencie zapisano, że "wypędzeni ze stron ojczystych angażowali się w pielęgnowanie wspólnego dziedzictwa kulturowego i nawiązywali kontakty z Polską" oraz zaapelowano o wspólną pielęgnację nowo odkrytych grobów niemieckich i polskich ofiar II wojny światowej.
Z powodu zapisu o roli niemieckich wypędzonych przeciwko uchwale głosowali posłowie Lewicy. Jak powiedział PAP poseł tej partii Stefan Liebich, przemilczano fakt, że niektóre organizacje wypędzonych oraz ich przedstawiciele, w tym szefowa Związku Wypędzonych Erika Steinbach, wyrządzili wiele szkody w stosunkach polsko-niemieckich.
Liebich mówił też w debacie o obecnej "polskiej mniejszości w Niemczech", która choć nie jest formalnie uznana, to powinna mieć de facto prawa przysługujące mniejszościom narodowym.
Polscy dyplomaci w Berlinie podkreślają, że uchwała Bundestagu ma nie tylko wymiar symboliczny, ale stanowi też "ważne wsparcie dla rządu federalnego w usuwaniu deficytów w realizacji traktatu z 1991 r.".
Także przedstawiciele organizacji polskich w Niemczech sygnalizowali już wcześniej zadowolenie z uchwały, choć - jak mówił PAP szef Związku Polaków w Niemczech Marek Wójcicki - do tekstu można by mieć kilka zastrzeżeń.
W Warszawie zadowolenie z uchwały wyrazili politycy PO. "Z satysfakcją odnotowujemy, że uwzględnia ona podnoszony przez polską delegację postulat, który dotyczy rehabilitacji mniejszości polskiej w Niemczech szykanowanej przed II wojną światową" - powiedział na konferencji prasowej przewodniczący sejmowej komisji spraw zagranicznych Andrzej Halicki.
Jego zdaniem uchwała jest dowodem na to, że Polska i Niemcy wzajemnie słuchają się z uwagą.
Wiceprzewodniczący polsko-niemieckiej grupy parlamentarnej Marek Krząkała uważa, że uchwała Bundestagu "otwiera nowy rozdział, bo z jednej strony podsumowuje 20 lat tego, co się działo w relacjach polsko-niemieckich, z drugiej jest wyzwaniem na przyszłość".
Zauważył, że uchwała uwzględnia wszystkie postulaty zgłaszane przez polską stronę. Oprócz rehabilitacji przedwojennej mniejszości polskiej, chodzi również m.in. o utworzenie centrum dokumentacji o Polakach w Niemczech oraz wyrównanie asymetrii w nauczaniu języka polskiego w RFN.