Shatter przebywał w Sopocie na nieformalnym spotkaniu unijnych ministrów sprawiedliwości i spraw wewnętrznych w dniach 17-19 lipca. W jedną stronę poleciał liniami SAS, a wrócił ustanawiając precedens ...Ryanairem - ustalił poniedziałkowy "Irish Independent".

Reklama

Zgodnie z procedurą członkowie irlandzkiego rządu muszą zwrócić się na piśmie do premiera, jeśli chcą skorzystać z rządowego samolotu do celów służbowych. Muszą przy tym wykazać, że wzięli pod uwagę tańsze komercyjne opcje, ale nie wchodzą one w grę.

Według "Irish Independent", który miał wgląd w korespondencję między premierem a ministrem, Shatter wzbraniał się przed komercyjnym lotem, ponieważ wiązałoby się to z dłuższym (w rzeczywistości tylko jednogodzinnym) postojem na lotnisku w Kopenhadze, ale Kenny okazał się nieugięty.

Minister argumentował, że w dniu wylotu nie było bezpośredniego połączenia między Dublinem a Gdańskiem, w spotkaniu musi wziąć udział, bo sam premier wyraził życzenie, by jego ministrowie byli bardziej aktywni na unijnych spotkaniach, a między zakończeniem obrad w Sopocie, a końcową sesją obrad parlamentu w Dublinie, w której musiał wziąć udział - jest bardzo mało czasu.

Dzięki temu, że nie udało mu się postawić na swoim, jego lot w obie strony, wraz z siedmioosobową delegacją, kosztował 3 tys. euro zamiast 20 tys. euro.

Od dojścia do władzy w wyniku wyborów w lutym koalicyjny rząd partii Fine Gael z laburzystami wydał na podróże lotnicze rządowymi samolotami ponad 400 tys. funtów, z czego połowę wyniosły koszty premiera, a ok. 90 tys. - ministra finansów.

By uzdrowić zły stan irlandzkich finansów publicznych, rząd zdecydowany jest oszczędzać na czym się da. W ubiegłym tygodniu poinformował, że ze względów oszczędnościowych zamyka dwie ambasady Irlandii - przy Watykanie i w Teheranie.