Rozpad strefy euro byłby dla polskiej gospodarki fatalną informacją. Niemiecki plan na dalsze działanie unii walutowej, choć nie we wszystkich punktach zgodny z interesami naszego kraju, jest generalnie korzystny dla Polski. Jednak dopóki pozostajemy poza euro, niemiecka Europa oznacza marginalizację Warszawy w procesie decyzyjnym UE. Szef polskiej dyplomacji będzie mógł nadal wygłaszać referaty na prestiżowych konferencjach. Decyzje o realnym podziale władzy będą jednak zapadały w zaciszu berlińskich i paryskich kancelarii.

Polski budżet sprawdzany w Berlinie

Scenariusz, który rodzi się w urzędzie kanclerskim, został rozpisany na kilka etapów. Pierwszy ma zostać zaakceptowany przez przywódców Unii jeszcze przed szczytem w Brukseli 9 grudnia. Zakłada on ścisły system kontroli przez Komisję Europejską i Radę UE polityki budżetowej krajów unii walutowej, łącznie z możliwością wstrzymania wypłat unijnych dotacji i proponowania przez KE zmian bezpośrednio do parlamentów narodowych (z pominięciem rządów).
Stanisław Gomułka, były wiceminister finansów, nie obawia się, że taki układ nadmiernie ograniczy kompetencje władz ustawodawczych i suwerenność państw.
Reklama
– Jedyna wątpliwość odnosi się do tego, czy Niemcy będą miały wystarczająco determinacji, aby przeforsować taki system kontroli. Aby był on wiarygodny, powinien zakładać automatyzm kar za nadmierny deficyt i dług, bez udziału polityków. Powinien także przewidywać wyrzucenie państwa, które notorycznie łamie swoje zobowiązania, ze strefy euro – komentuje Gomułka.
Daniel Gros, dyrektor brukselskiego Centrum Europejskich Analiz Politycznych (CEPS), jest przekonany, że kontrola budżetu pozostanie teorią. – Pomysł nadzoru budżetowego może okazać się papierowym tygrysem – mówi „DGP”. – W 1999 roku, kiedy rodziło się euro i były wątpliwości co do wiarygodności nowej waluty, Berlin przeforsował pakt stabilności i wzrostu zakładający system kar. Jednak już w 2003 roku, gdy interesy Niemiec się zmieniły, pakt został poluzowany – przypomina Gros. Niemcy jako lider dały sygnał, że regulacje można omijać.Nacisk

Poza procesem decyzyjnym

Nowa unia fiskalna powstanie najpewniej w wyniku porozumienia 17 krajów strefy euro zawartego poza systemem traktatów europejskich, a więc bez wpływu Polski. To wzbudza wątpliwości ekspertów. – Jeśli w ten sposób zrodziłby się trwały podział w ramach UE, miałoby to tragiczne skutki dla Polski – podkreśla w rozmowie z „DGP” Erik Bergloef, główny ekonomista EBOiR. Powołanie unii fiskalnej poza traktatami oznacza powstanie tzw. unii matrioszek – małej wspólnoty w ramach całej „27”. W takim scenariuszu Polska nie będzie brała udziału w procesie decyzyjnym unii fiskalnej. Berlin zapewnia, że jako zdrowa gospodarka jesteśmy ważnym elementem nowego ładu ekonomicznego i powinniśmy mieć wpływ na podejmowanie decyzji. Proponuje, by do czasu przyjęcia euro był nim Trójkąt Weimarski. Trudno jednak przewidzieć, na ile funkcjonalny będzie ten nieformalny system.



– Budowa nowej architektury instytucjonalnej Unii nie zajmie kilku tygodni, ale kilka lat. Porozumienie 17 krajów będzie tylko pierwszym etapem, do którego będą mogły dołączyć kraje spoza strefy euro – przekonuje „DGP” Nicolas Veron, główny ekonomista brukselskiego Instytutu Bruegla. Zdaniem Gomułki dopóki Polska utrzyma wiarygodny scenariusz przystąpienia do strefy euro, dopóty nie musi obawiać się na trwałe wykluczenia z grona krajów tworzących „twarde jądro Europy”.

Euroobligacje – tak, ale...

Ustanowienie systemu nadzoru budżetowego to dla kanclerz Merkel warunek wydania zgody na emisję euroobligacji. Czy tak silna konkurencja spowoduje wzrost rentowności polskich obligacji, bo inwestorzy będą je postrzegali jako relatywnie bardziej ryzykowne? – Niekoniecznie. Rynki finansowe nie działają na podstawie prostych schematów. Jeśli dzięki euroobligacjom kryzys w strefie euro zostanie przełamany, to zniknie też obecna awersja do ryzyka wśród inwestorów i paradoksalnie rentowność polskich obligacji może spaść – przekonuje Nicolas Veron.
Stanisław Gomułka zwraca uwagę, że z powodu kryzysu różnica (spread) między rentownością polskich i niemieckich obligacji osiągnęła 400 pkt bazowych, podczas gdy w stabilnych czasach wynosiła 100 – 150 pkt bazowych.
– Nawet jeśli rentowność euroobligacji będzie nieco wyższa niż niemieckich bundów, to i tak dzięki ustabilizowaniu rynku spread między nimi a polskimi bonami skarbowymi może na tyle spaść, że łącznie rentowność naszych obligacji będzie niższa niż dziś – oblicza profesor.

Zmiany w EBC mogą być dla nas korzystne

W przypadku zmian w EBC dla Polski o wiele ważniejsze od skupu obligacji są planowane przez rząd Merkel reformy w systemie podejmowania decyzji przez Radę Prezesów EBC. Siła głosu ma zależeć od siły gospodarki. Dla Polski z euro jako walutą to nie jest zły scenariusz. Gdybyśmy dziś byli w strefie 17 państw ze wspólną walutą, reprezentowalibyśmy 6. gospodarkę.
Powstanie nadzoru budżetowego ma być także warunkiem zgody Berlina na zakup na dużą skalę przez Europejski Bank Centralny (EBC) obligacji zadłużonych państw strefy euro. Czy to nie podważy wiarygodności EBC, który w przyszłości może być też bankiem centralnym dla Polski?
– Po wprowadzeniu nadzoru budżetowego inwestycje EBC nie będą zbyt ryzykowne i bank je zapewne odsprzeda z zyskiem, gdy po 2 – 3 latach kryzys zostanie przełamany. A dopóki stabilny system strefy euro nie zostanie zbudowany, jego interwencja jest konieczna – przewiduje Gomułka. I przestrzega przed jednym: jeśli dojdzie do rozpadu strefy euro, niepewność na rynku będzie tak duża, że zagraniczne i polskie kapitały uciekną z naszego kraju. To będzie koniec marzeń o szybkim rozwoju Polski.

Fundusz bailoutowy pod kontrolą Merkozy’ego

Po 2013 r. ratowaniem bankrutów w ramach unii stabilności będzie się zajmował europejski mechanizm stabilizacji. Proces decyzyjny jest tak pomyślany, by nawet po rozszerzeniu unii walutowej o relatywnie duże państwo takie jak Polska, Berlin i Paryż miały w EMS monopol na weto. W najważniejszych sprawach: przyznawania pomocy czy zwiększania kapitału, decyzje muszą być jednomyślne. Na przykładzie budowania EMS widać, jak niekorzystne dla Warszawy jest pozostawanie dziś poza głównym nurtem decyzyjnym w Unii.