Już czwarty dzień na wodach w rejonie archipelagu sztokholmskiego trwa operacja poszukiwania tajemniczego podwodnego intruza. Komentatorzy szwedzcy przyznają, że w miarę trwania operacji mnożą się przypuszczenia, przecieki, teorie, analizy i pseudoanalizy. Jedno zaś staje się oczywiste - słabość szwedzkich sił zbrojnych, którym brakuje ludzi i sprzętu.
Szwedzki dziennik "Försvarsmakten" opublikował zdjęcie tajemniczego okrętu podwodnego. Początkowo przyjęto, że jest to okręt rosyjski, jednak wśród ekspertów pojawiły się głosy, że może to być jednostka holenderska, która kilka dni temu brała udział w ćwiczeniach w pobliżu Szkocji.
Rosyjski resort obrony w suchym komunikacie stwierdził, że wszystkie jednostki rosyjskiej floty wykonują swoje zadania i nie odnotowano żadnych nadzwyczajnych lub awaryjnych sytuacji.
Szwedzka armia nie zaprzestaje jednak poszukiwań tajemniczej jednostki, ponieważ wciąż nie ma pewności, czy na pewno chodzi o holenderski okręt.
Tymczasem na rosyjskich portalach społecznościowych i stronach internetowych niezależnych mediów pojawiają się różne teorie na ten temat. Internauci przypominają, że w okresie "zimnej wojny" radziecka flota wielokrotnie zapuszczała się na szwedzkie wody. Wskazują miedzy innymi na przypadek z 1981 roku, kiedy to radziecki okręt podwodny S-363 osiadł na mieliźnie, w pobliżu szwedzkiej bazy.
Zdaniem internautów, tym razem może chodzić o miniaturową łódź podwodną, do zadań specjalnych nazywaną Tryton-NN. Rosyjscy blogerzy zwracają także uwagę, że w kierunku miejsca poszukiwań tajemniczego obiektu, płynie rosyjski statek Profesor Logacziow. Jednostka jest wyposażona w sprzęt do badań dna.
Przy tej okazji przypomniano również o tym, że w gdy w 2000 roku, poszedł na dno atomowy okręt podwodny Kursk, rosyjskie władze przez wiele dni ukrywały tę informację.
Długość granic morskich kraju wynosząca ponad 2700 kilometrów nie zmniejszyła się od rozpadu ZSRR. Natomiast zmalały siły do ich ochrony. Szwedzi nie mają obecnie podstawowego oręża potrzebnego w takich operacjach, czyli wyspecjalizowanych helikopterów do poszukiwania oraz walki z okrętami podwodnymi. Te, które mieli, zaczęli sprzedawać już w 2008 roku. Zachowali tylko dwa - oba są w muzeach.
Komentarze (39)
Pokaż:
NajnowszePopularneNajstarszetypowa histeria rusofobusow debilusow.
--Dokladnie tak!!!
(Na marginesie: również południowoamerykańskie kartele narkotykowe stosują od kilku lat tę samą metodę w dostarczaniu do USA narkotyków).
Szwedzi przyznali wtedy, że… są bezbronni wobec tego procederu, bo NIE STAĆ ICH na stałe penetrowanie swoich wschodnich wybrzeży.
Tak więc może być prawda, że to rosyjska łódź podwodna. Pytanie tylko, KTO w niej siedzi?
Przy okazji uwaga dla idiotów, którzy z lubością przytaczają tragedie łodzi podwodnych ZSRR i Rosji: więcej (!) takich przypadków było w Marynarce USA, z udziałem ATOMOWYCH łodzi podwodnych. Wystarczy przypomnieć historię USS Thresher.
Rosyjska marynarka nie traci czasu, gdy chodzi o jej własnych ludzi.
– Uważamy, że w tej wyjątkowej sytuacji akcję poszukiwawczą usprawniłoby uczynienie z basenu Morza Bałtyckiego wraz z portami czasowego protektoratu Federacji Rosyjskiej – oznajmił minister obrony Rosji gen. Siergiej Szojgu.
Jak tłumaczył, prośba nie wzięła się znikąd - obecnie szwankuje chociażby kluczowa podczas takich kryzysów łączność z ekipami innych zaangażowanych krajów.
– Nie wiemy na przykład, które sektory przeszukuje Szwecja. Może się więc zdarzyć, że niepotrzebnie zdublujemy sobie pracę. A czas nagli – przekonywał.
Jednocześnie Szojgu przestrzegał kraje regionu przed "niepotrzebnymi zimnowojennymi" skojarzeniami.
– Od Polski będziemy chcieli tylko porty w Gdyni i Świnoujściu. Po znalezieniu okrętu oczywiście opuścimy wszystkie bazy – uspokajał dodając, że jurysdykcji rosyjskiej nie ma się co obawiać.
– Doskonale zdała już egzamin podczas poszukiwania okrętów podwodnych na wschodniej Ukrainie.