Abe ocenił w poniedziałek, że obecnie "sytuacja związana z bezpieczeństwem znacznie się pogarsza", dlatego Japonia musi zrewidować swoje prawo. Czas, by zaprezentować opinii publicznej nasze szczególne stanowisko wobec idealnej konstytucji - powiedział podczas posiedzenia swojej Partii Liberalno-Demokratycznej.
W tym szczególnym roku podejmiemy historyczny krok w stronę większego celu reformy konstytucji - dodał premier. Obecnie ci, którzy uważają, że konstytucja jest napisana w "nieśmiertelnym kształcie", należą do mniejszości - podkreślił.
Premier Abe znany jest z dążenia do rewizji japońskiej konstytucji, stworzonej pod dyktando amerykańskich wojsk okupacyjnych w tonie pacyfistycznym. Japonia została pozbawiona prawa do posiadania regularnej armii oraz wyrzekła się prawa do prowadzenia wojny. Takie zapisy miały na celu zagwarantowanie, że po wojnie nie odżyją nacjonalistyczne nastroje.
Dziadek obecnego premiera, Nobusuke Kishi, sprawował ten urząd pod koniec lat 50. ubiegłego wieku. Ustąpił ze stanowiska ze względu na społeczne protesty w 1960 r. wynikające z przedłużenia porozumienia o współpracy wojskowej z USA, które uważano za dalsze ubezwłasnowolnienie Japonii. Dodatkowo Kishi zajmował podczas II wojny wysoką pozycję w cesarskim gabinecie - był ministrem ds. amunicji, za co po wojnie został zaliczony do grupy sprawców najcięższych zbrodni wojennych. Po wypuszczeniu z więzienia szybko wrócił do polityki, by zająć najwyższe stanowisko w kraju. Obserwatorzy twierdzą, że w podejmowaniu decyzji politycznych Shinzo Abe kieruje się szacunkiem wobec dziadka i wartościami bliskimi elitom z czasu wojny.
Zainicjowanie procedury zmiany w treści konstytucji wymaga poparcia 2/3 deputowanych w każdej z obu izb parlamentu, a następnie musi zostać poddana pod głosowanie w ogólnokrajowym referendum, w którym wystarczy zwykła większość. Koalicja premiera Abe może liczyć na konstytucyjną większość w parlamencie, jednak opinia publiczna pozostaje wyraźnie krytyczna wobec rewizjonistycznych zapowiedzi premiera.