Dr hab. Robert Jastrzębski pisze, że zasadne jest twierdzenie, że Rzeczpospolitej Polskiej przysługują wobec Republiki Federalnej Niemiec roszczenia odszkodowawcze, a twierdzenie, że roszczenia te wygasły lub uległy przedawnieniu jest nieuzasadnione. Autor, w postawionej tezie, nie rozdziela jednak reparacji od odszkodowań dla jednostek.

Reklama

Jeśli chodzi o te pierwsze, nie mogły one ulec przedawnieniu, gdyż zostały rozwiązane aktem jednostronnym z 1953 roku, zaś te drugie, jeśli nie zostały wypłacone, to przechodzą na spadkobierców (wtedy, kiedy wynikają z mocy prawa). Warto zaznaczyć, że autor w tekście podkreśla fakt wypłacenia przez RFN kwoty około 600 mln marek niemieckich, licząc łącznie wypłaty dla ofiar eksperymentów pseudomedycznych oraz Fundacji Polsko-Niemieckie Pojednanie, podważając tym samym swoją tezę.

Powołuje się w tekście na Konwencję Haską z 1907 roku, konkretnie na art. 3 - "strona wojująca, która by naruszyła postanowienia powyższego regulaminu, będzie pociągnięta do indemnizacji, jeśli tego zajdzie potrzeba. Strona ta będzie odpowiedzialną za każdy czyn osób, wchodzących w skład jej siły zbrojnej". Eksperci uważają, że przepis ten nie ma znaczenia z punktu widzenia omawianej kwestii. - Nikt nie kwestionował i nie kwestionuje tego, że reparacje należały się Polsce - mówi prof. Władysław Czapliński z Instytutu Nauk Prawnych PAN. - Stan prawny wskazuje jednak na to, że jako Polska, od pobierania reparacji odstąpiliśmy – dodaje.

Co więcej, w analizie pojawia się zarzut wobec Traktatu 2+4, który regulował kwestie związane ze zjednoczeniem Niemiec i co za tym idzie kwestie II wojny światowej – "(...) w ogóle nie zajmowano się sprawami reparacji wojennych (...). Ponadto Polska nie była stroną tego traktatu" – pisze dr. hab. Robert Jastrzębski. Jednak, eksperci prawa międzynarodowego zauważają, że w przypadku tego dokumentu funkcjonuje zasada in favorem tertii, czyli na korzyść państwa trzeciego.

- Takie umowy mogą powstawać, chyba że byłyby obciążeniem dla państw trzecich, takich jak Polska – mówi prof. Robert Grzeszczak z Instytutu Prawa Międzynarodowego UW. - Ta umowa była dla nas korzystna, potwierdzała ostatecznie granice na Nysie i Odrze - kończy. W umowie przemilczano kwestie majątkowe, gdyż do jej podpisania potrzebna była ratyfikacja Bundestagu. W ówczesnym kształcie Helmut Kohl nie dysponował wystarczającą większością, więc, ze względu na sprzeciw opozycji, zapisów nie umieszczono.

Reklama

W opracowaniu pojawiły się argumenty jakoby akt jednostronny, podpisany w 1953 roku był nieważny, ze względu fakt zawarcia go z naruszeniem Konstytucji z 1952 roku. Autorowi chodzi o oświadczenie Rady Ministrów z dnia 23 sierpnia 1953 roku o zrzeczeniu się przez PRL reparacji wojennych. Według niego narusza ono obowiązującą wówczas Konstytucję, ponieważ sprawy ratyfikacji i wypowiadania umów międzynarodowych należały do kompetencji Rady Państwa, a nie Rady Ministrów.

Prof. Grzeszczak zauważa, że państwo, co do zasady, nie może powoływać się na sprawy wewnętrzne, żeby unieważnić akty prawa międzynarodowego. - To jest kwestia odpowiedzialności wewnętrznej – dodaje. Prawo międzynarodowe przyjmuje, że akty rządowe są źródłem zobowiązań międzynarodowych państwa.

Dr hab. Robert Jastrzębski podaje również argument nacisku władz ZSRR na władze polskie. Warto jednak zauważyć, że w prawie międzynarodowym suwerenność jest zero-jedynkowa, albo istnieje, albo jej nie ma. Nie można więc twierdzić, że akt został zawarty pod naciskiem, bowiem Polska, przez społeczność międzynarodową, była uznawana za państwo, zatem w myśl prawa międzynarodowego była suwerenna. Co więcej, podważenie polskiej suwerenności mogłoby mieć nieprzewidywalne konsekwencje, dla umów, które zawieraliśmy w latach 1945-1989.

Nawet jeśli polski rząd chciałby sprawę rozwiązać sądowo, pozostają mu dwie drogi: albo zgłosić się do Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości, albo rozwiązać spór drogą koncyliacyjną, np. przy Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie. Zarówno w pierwszym, jak i drugim przypadku potrzebna jest wola Niemiec, które już wystosowały swoją opinię na ten temat. Zgodnie z ekspertyzą Bundestagu kwestie reparacji zostały już całkowicie rozstrzygnięte. Nie ma zatem możliwości, w tym momencie, wejścia na drogę w prawie międzynarodowym, która umożliwiłaby polskiemu rządowi dojście do zadowalających rezultatów.