W DGP sprawę zatrzymanego pod koniec stycznia w Polsce byłego rosyjskiego bankiera Jarosława Aleksiejewa opisujemy od kwietnia. Straż Graniczna zatrzymała go na podstawie nieformalnego zawiadomienia Interpolu – dyfuzji. Wcześniej przez wiele miesięcy jeździł on po Unii Europejskiej, bo od czterech lat ma także cypryjskie obywatelstwo. Rosyjska prokuratura zarzuca mu przynależność do zorganizowanej grupy przestępczej stworzonej przez szefów Probusinessbanku (PBB), Aleksandra Żelezniaka i Siergieja Leontiewa. Aleksiejew był w tym banku wiceprezesem odpowiedzialnym za sprawy finansowo-korporacyjne. Menedżerowie mieli zawłaszczyć razem z sześcioma innymi osobami łącznie 2,4 mld rubli (ok. 140 mln zł), a pieniądze miały trafić na cypryjskie konta. Grozi im za to w Rosji nawet 10 lat więzienia. Obrońcy Aleksiejewa przekonują, że to zemsta za współpracę z opozycyjnym blogerem Aleksiejem Nawalnym i próba uciszenia człowieka z grupy, która poznała schematy wyprowadzania do rajów podatkowych pieniędzy przez klan rodzinny prokuratora generalnego Rosji Jurija Czajki.
Aleksiejew robi wszystko, aby nie wrócić do ojczyzny. We wtorek i w środę w sądzie w Bielsku-Białej odbyła się jego rozprawa ekstradycyjna. Na jego korzyść zeznawali m.in. Anders Åslund, światowej sławy autorytet opisujący od lat, jak Rosja wykorzystuje zagraniczne wymiary sprawiedliwości do ścigania swoich wrogów politycznych, Władimir Aszurkow, współpracownik czołowego rosyjskiego opozycjonisty Aleksieja Nawalnego, profesor z Moskwy Dawid Aminow, który dowodził braku faktycznych i prawnych podstaw oskarżenia, oraz Theodore Bromund, profesor z USA, który opowiadał, jak Kreml wykorzystuje Interpol do ścigania swoich politycznych wrogów. Ostatnie posiedzenie sądu w sprawie ewentualnego wydania Rosjanina jest planowane na początek września.
Współpraca z Nawalnym
Aleksiejew złożył też wniosek o azyl w Polsce i status uchodźcy. W dokumentach, do których udało nam się dotrzeć, przekonuje Urząd ds. Cudzoziemców, że zarzuty są motywowane politycznie, nie może w Rosji liczyć na sprawiedliwy proces i grozi mu jego sfingowanie, a co za tym idzie – wieloletnie więzienie w "nieludzkich i poniżających warunkach". Dodatkowo podkreśla, że od 2010 r. jest świadkiem Jehowy, a grupa ta jest w Rosji prześladowana i uznana ze ekstremistów. Przekonuje także, że cała sprawa wokół malwersacji pieniędzy PBB została ustawiona przez Kreml we współpracy z rosyjskim bankiem centralnym i organami ścigania.
– Leontiew i Żelezniak są postrzegani przez administrację prezydenta jako wrogowie polityczni i zagrożenie, ponieważ uważa się ich za zwolenników Aleksieja Nawalnego, czołowego polityka opozycji w Rosji. Konkretnie rzecz biorąc, Putin i jego sprzymierzeńcy sądzą, że Leontiew i Żelezniak żywią polityczne sympatie dla Nawalnego i że aktywnie wspierali Nawalnego oraz zamierzali udzielić mu i jego organizacji walki z korupcją znacznego wsparcia finansowego. Ponadto właściciele i członkowie wyższej kadry kierownicznej PBB są postrzegani jako wrogowie polityczni ze względu na ich regularne kontakty z ambasadą USA w Moskwie – napisał Aleksiejew we wniosku o azyl.
Leontiew i Żelezniak przebywają obecnie w Stanach Zjednoczonych. Jeden z nich ma prawo pobytu, a drugi stara się o status uchodźcy lub inną ochronę przed ekstradycją. Słowa Aleksiejewa o wsparciu dla Nawalnego potwierdza jeden ze świadków powołanych na rozprawę ekstradycyjną przed polskim sądem. To Władimir Aszurkow, bliski współpracownik opozycjonisty, który uciekł z żoną w kwietniu 2014 r. z Rosji. Rok później dostał w Wielkiej Brytanii azyl polityczny.
Aszurkow przyznaje w oświadczeniu, że grupa finansowa LIFE, do której należał PBB i jego spółka córka Bank24.ru, były zaangażowane w wydawanie specjalnej karty płatniczej, z której zyski zasilałyby Fundację Przeciw Korupcji Nawalnego. Opozycjonista projekt zatwierdził, a Aleksiejew był wówczas prezesem Bank24.ru, którego rola w inicjatywie nie była publicznie znana.
– Niestety, błyskawiczny sukces karty Nawalnego stał się przedmiotem śledztwa ze strony rosyjskich służb bezpieczeństwa, które otrzymały rozkaz ujawnienia tożsamości banku wydającego kartę. Nasza kampania internetowa była również torpedowana przez ataki rządowych hakerów – napisał Aszurkow w dokumencie, którego treść poznał DGP. Nazwę banku ujawnił najpierw jeden z blogerów, a później opisywała ją rosyjska edycja magazynu "GQ". Współpracownik Nawalnego informuje także, że grupa LIFE wycofała się z wydawania karty pod naciskiem Kremla i groźbą sankcji bankowych, co mieli mu potwierdzić menedżerowie banku zaangażowani w inicjatywę.
– Pod rosnącą presją rządu LIFE publicznie zaprzeczył swojemu udziałowi w projekcie związanym z wydawaniem karty. (…) Bank24.ru i jego kierownictwo, w tym Jarosław Aleksiejew, byli szczególnie narażeni na ryzyko polityczne ze względu na swoją pozycję w banku sponsorującym kartę Nawalnego. Opierając się na moich osobistych doświadczeniach, jak również mojej współpracy z Aleksiejem Nawalnym, mogę stwierdzić, że każda osoba i każda firma, która w oczach władz rosyjskich wspiera sprawę opozycji, może mieć niemalże pewność, że ucierpi, o ile nie stanie w obliczu ryzyka eliminacji za pomocą różnych środków dostępnych rządowi rosyjskiemu – podkreśla Aszurkow.
FSB w banku centralnym
Na początku tygodnia w sądzie zaprezentowano również analizę Andersa Åslunda, eksperta w sprawach związanych z wykorzystywaniem amerykańskiego wymiaru sprawiedliwości przez Kreml do ścigania wrogów politycznych i przeciwników biznesowych (zajmował się także sprawą Probusinessbanku, a jego analiza dotyczy konkretnie Aleksiejewa. Dysponujemy całym dokumentem). Obecnie pracuje on jako analityk w amerykańskim think tanku Atlantic Council. W przeszłości doradzał Borysowi Jelcynowi i rządowi Jegora Gajdara. W latach 1994–2004 z roczną przerwą współpracował również z ukraińskim prezydentem Łeonidem Kuczmą oraz pomajdanowym gabinetem, którym do 2016 r. kierował Arsenij Jaceniuk. Po Rewolucji Godności w rozmowie z DGP mówił o propozycjach, które przedstawił Kijowowi i które miały doprowadzić do rozluźnienia systemu oligarchicznego na Ukrainie. W Polsce pojawił się w kontekście Aleksiejewa.
Jego analiza to gruntowny opis zasad działania rosyjskiego kapitalizmu politycznego. I jego ewolucji od zdecentralizowanego systemu rejderstw (bezprawnych przejęć firm) realizowanych przez grupy przestępcze współpracujące z przedstawicielami organów ścigania do wertykala – czyli zhierarchizowanej struktury, w której przejęcia zostają wpisane w logikę działania nie tylko organizacji przestępczych, ale też organów państwa i jego przedstawicieli na wysokim szczeblu. Jak pisze Åslund, w 2014 r. wszczęto w Rosji prawie 200 tys. spraw dotyczących przestępstw gospodarczych. Tylko 15 proc. z nich zakończyło się skazaniem. Jednak mimo to w 83 proc. przypadków oskarżeni przedsiębiorcy w trakcie postępowania tracili swoje firmy. „W Rosji przedsiębiorstwa rozwijające się bez powiązań z urzędnikami z rosyjskiego rządu i świadczeń na ich rzecz stają się celem wywłaszczeń i przejęć. Prywatni przedsiębiorcy odnoszący sukcesy bez powiązań z Kremlem i odmawiający poddania się sankcjonowanym przez rząd wymuszeniom (kolokwialnie określanymi jako opłata za ochronę, czyli krysza) bądź osoby, które otwarcie kwestionują lub próbują ujawnić niesprawiedliwe działania rządu, narażają się na utratę wolności i życia” – czytamy w opinii Åslunda dla polskiego sądu. PBB stał się po prostu łupem dla banków powiązanych z elitą władzy. Åslund pisze również o roli rosyjskiego banku centralnego (BCR) w tym procesie i osobie Aleksandra Torszyna, który jako wiceprezes BCR do końca 2018 r. był kanałem komunikacji między rosyjskimi władzami a światem przestępczym. W przeszłości miał być powiązany z grupą Taganskaja (termin pochodzi od nazwy stacji metra na moskiewskiej linii Kolcewej). Åslund w swojej analizie pisze również, że Torszyn ma pozostawać tajnym współpracownikiem Federalnej Służby Bezpieczeństwa, która delegowała go do banku centralnego. Pojawia się też w kontekście sprawy Marii Butiny, rosyjskiego szpiega skazanego w USA w kwietniu tego roku na 18 miesięcy więzienia. Jak się okazuje, od 2011 r. Butina była asystentką Torszyna jeszcze w czasach, gdy ten był wysokiej rangi działaczem prokremlowskiej Jednej Rosji. Podczas śledztwa amerykański wymiar sprawiedliwości poinformował, że Torszyn razem z Butiną budował "nieoficjalne kanały komunikacji z wpływowymi Amerykanami".
Åslund porusza również aspekt wojny służb, w której przypadkową ofiarą stał się właśnie Aleksiejew. I to, że jego sprawę prowadzi urząd prokuratora generalnego, którym kieruje Jurij Czajka, który z kolei został przedstawiony w negatywnym świetle przez aktywistę antykorupcyjnego Aleksieja Nawalnego w filmie dokumentalnym "Czajka". Miał on za pośrednictwem swoich dwóch synów i jednego z zastępców uprawiać m.in. rejderstwa. Przypomnijmy, że – jak zeznał Aszurkow – Aleksiejew miał współpracować z Nawalnym przy finansowaniu jego projektu politycznego.
Rosjaninowi zatrzymanemu w Polsce nie sprzyja również to, że – jak podaje rosyjska prasa – lobbują przeciwko niemu ludzie z bliskiego kręgu Władimira Putina. Probusinessbank miał zaszkodzić m.in. znanemu piłkarzowi i byłemu selekcjonerowi Sbornej, a dziś deputowanemu do Dumy i znajomemu prezydenta Rosji – Walerijowi Gazzajewowi. Co ważniejsze, poszkodowanym ma być również Kamo Awagumian, partner biznesowy Artioma Czajki, wspomnianego wcześniej syna prokuratora generalnego Rosji Jurija Czajki. Od 2016 r. sprawę menedżerów Probussinesbanku prowadzi zastępca Czajki – Wiktor Grin, który od 2014 r. jest objęty sankcjami USA na podstawie ustawy Magnitskiego. Awagumian to z kolei główny architekt niejawnych międzynarodowych schematów, które służą wyprowadzaniu za granicę pieniędzy przez otoczenie i rodzinę prokuratora generalnego Rosji.