1 grudnia Tuska po 5-letniej kadencji na stanowisku przewodniczącego Rady Europejskiej oficjalnie zastąpił Belg, Charles Michel.
Czarnecki, pytany o ocenę kadencji Tuska, skrytykował go m.in. za jego podejście do problemu migracji. Zdaniem europosła to Tusk przyczynił się do tego, że w 2015 r. ówczesny rząd Ewy Kopacz poparł przymusową relokację uchodźców.
- Tusk w 2015 r. naciskał na Kopacz i doprowadził do tego, że zerwała porozumienia czterech stolic - Warszawy, Budapesztu, Bratysławy i Pragi - w którym cztery kraje Grupy Wyszehradzkiej miały wspólnie powiedzieć "nie" przymusowej relokacji uchodźców. W efekcie koalicja Platforma Obywatelska-PSL zdradziła kraje V4 i zrobiła to, czego chcieli kanclerz Niemiec Angela Merkel i sam Tusk - powiedział PAP europoseł.
Według niego w ten sposób Tusk pokazał Zachodowi swoją skuteczność, "bo w efekcie jego działań Polska znalazła się w obozie proimigracyjnym". - Warto też pamiętać, że to nie kto inny, jak Donald Tusk piętnował rządy tych państw i te kraje, które sprzeciwiały się relokacji imigrantów - wskazał Czarnecki.
Eurodeputowany skrytykował też podeście Tuska do relacji brytyjsko-unijnych w kontekście brexitu. - Tusk w tej kwestii był klasycznym trouble makerem, czyli osobą, która generuje kłopoty. Inaczej niż strażak, który podpala, aby potem ugasić ogień i zostać bohaterem, Tusk tych pożarów nie potrafił ugasić - zauważył Czarnecki.
Europoseł jest zdania, że sprytniejszy w tej kwestii okazał się były szef KE Jean-Claude Juncker. - Luksemburczyk uznał, że z brexitem różnie może być i wycofał się z negocjacji, oddając pole Tuskowi, który uznał że sprawa jest lekka, łatwa i że byłemu premierowi Wielkiej Brytanii Davidowi Cameronowi uda się oddalić perspektywę brexitu jeszcze przed brytyjskim referendum. Tusk wtedy stawiał Brytyjczyków do pionu, w negocjacjach był bardzo twardy i nie chciał się zgodzić na pewne rzeczy, które zdaniem Camerona przesądziłyby o tym, że Brytyjczycy jednak głosowaliby w większości za pozostaniem w UE. Stało się inaczej - wskazał Czarnecki.
Jego zdaniem, o ile poprzednik Tuska, Herman Van Rompuy ostro walczył z byłym szefem KE Jose Manuelem Barroso o kompetencje i miało to czasem wymiar krotochwilny, o tyle Tusk wycofał się z konkurowania z Junckerem i nie wchodził w drogę byłemu szefowi PE Martinowi Schulzowi. - Uznał, że nie ma co ścigać się z politykami o tak ogromnym, europejskim doświadczeniu. Jednak o ile Van Rompuy był pracoholikiem i miał pełne szuflady, Tusk miał szuflady puste. W efekcie nie zapamiętamy go z żadnej inicjatywy, z żadnego pomysłu, żadnego planu czy projektu dotyczącego przyszłości UE. Nie miał własnej wizji przyszłości UE - ocenił polski europoseł.
Według Czarneckiego Tusk nie potrafił też zaangażować się w rozwiązanie problemów w relacjach handlowych między UE a USA.
- Juncker i prezydent USA Donald Trump to jednak zawodnicy wagi zdecydowanie cięższej niż Tusk. Sukcesem Luksemburczyka było to, że zapobiegł wojnie handlowej w sytuacji największego kryzysu w relacjach handlowych między Waszyngtonem i Brukselą. Tusk w swoich wypowiedziach w jednym rzędzie stawiał Rosję, Chiny i USA, co było skandaliczne. Tusk przejawiał też niepotrzebny antytrumpizm, także po to, aby przed głosowaniem nad drugą kadencją na stanowisko szefa RE pozyskać głosy rządów państw, gdzie rządzili ci, którzy nie lubią obecnego prezydenta USA - wskazał.
- Tusk w trakcie tych dwóch kadencji w Radzie Europejskiej był politykiem skupionym wyłącznie na swoich interesach. Nie miał żadnej wizji przyszłości Unii Europejskiej i nie starał się o taką wizję. Było to pięć lat polityka, który najpierw walczył przez 2,5 roku o reelekcję, a potem skupił się na tym, aby znaleźć nowe zajęcie. Oceniam jego kadencję negatywnie - podsumował Czarnecki.