George Bush w typowy dla siebie sposób zmienił protokół oficjalnej wizyty i zakasał rękawy, aby na kilkanaście minut wcielić się w rolę magazyniera. Ramię w rami z pracownikami i wolontariuszami pakował, a następnie rozwoził wózkiem produkty spożywcze po hali składowej. Załoga zrewanżowała się prezydentowi, wręczając mu puszkę fasolki konserwowej w sosie pomidorowym wyprodukowaną przez firmę... Bush.
"Jak widać, dzięki temu nazwisku można rozkręcić niejeden interes" - żartował amerykański prezydent, obiecując, że nie omieszka spróbować potrawy po powrocie do Białego Domu. Zapewnił jednak, że nie skosztuje jej aż do czwartkowego wieczoru, kiedy to Amerykanie - zgodnie ze zwyczajem - będą się zajadać pieczonymi indykami w dniu Święta Dziękczynienia.