Agencja prasowa Reuters podała, że do szpitali przewieziono już około 200 osób. Wiadomo, że wśród ofiar są Amerykanie. Potwierdzono śmierć czterech ludzi, ale - jak twierdzą władze w Tiranie - trzeba się przygotować na to, że liczba ofiar będzie znacznie wyższa.
Przy rozbiórce amunicji pracowały trzy 21-osobowe zespoły saperów. To ich najbardziej doświadczyła ta tragedia.
Mieszkańcy Tirany są w szoku. Nad miastem unosi się czarna chmura. W budynkach pobliskiego lotniska nie ma szyb. "Przerażeni ludzie opuszczają rejon wypadku pieszo wzdłuż drogi, kobiety i dzieci. Na drodze stoją porzucone samochody z powybijanymi szybami" - powiedział obecny na miejscu zdarzenia kamerzysta Reutersa.
Jak oświadczył rzecznik ministerstwa spraw wewnętrznych Avni Neza, wojsko i policja próbują dotrzeć na miejsce wybuchu pojazdami opancerzonymi. "Śmigłowce nie mogą jeszcze lądować, bowiem eksplozje trwają" - powiedział Neza.
Setki rannych i wielu zabitych. To krwawy bilans masakry w bazie wojskowej w stolicy Albanii, Tiranie. Saperzy rozbrajający amunicję musieli popełnić błąd. Eksplodował cały arsenał. Słychać było serię wybuchów i świst kul, a nad miastem rozbłysła kula ognia.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama